Max Bilski - "Hotel w Lizbonie", czyli pierwszy tytuł kryminalnej serii "Podróże ze śmiercią" + KONKURS
Hotel w Lizbonie autorstwa Maxa Bilskiego to pierwsza
książka z kryminalnej serii Podróże ze śmiercią, zainicjowanej przez Wydawnictwa
Videograf z Chorzowa. Nie zaczytuję się w kryminałach jak niektórzy, tym
bardziej nie przypominam sobie, bym czytał już książkę z tego gatunku, z akcją
osadzoną w Lizbonie czy gdziekolwiek w Portugalii, więc nie wiedziałem czego
się po tej książce spodziewać…
Akcja zaczyna się od tego, że para ludzi, dziennikarzy z
Polski, leci na urlop do Lizbony. On, Michał, jest trochę zły na żonę Joannę,
że wygrała tę wycieczkę w jakiejś loterii i teraz zamiast do Chorwacji muszą
lecieć do Portugalii. Od razu poczułem lekką niechęć do głównego bohatera – też
mi poświęcenie i powód do narzekania. Prawdopodobnie większość z osób
zaglądających na bloga podziela moje zdanie, ale pewnie są osoby, dla których
Chorwacja jest tym, czym dla nas Portugalia, więc w sumie w jakiś sposób rozumiem…
No więc jest małżeństwo i jest ono trochę dziwne. Michał, który w powieści jest
narratorem, nazywa żonę parę razy suką,
bo jest taka i owaka, uważa że jej okropna fryzura wreszcie pasuje do jej
charakteru i takie tam. Ona często się na niego obraża, czemu się w sumie nie
dziwię, zdarza jej się wrzeszczeć na niego w miejscach publicznych, albo znika
na pół dnia i zapomina mu o tym wcześniej powiedzieć (a tymczasem w hotelu
mordują!). No ale rozumiem, że takie charaktery zostały stworzone na potrzeby
książki. Ciekawostką jest natomiast fakt, że oboje znają portugalski, bo kiedyś
po prostu postanowili uczyć się języków obcych, jako rzecz niezbędna do
podróżowania po świecie. Joannie nauka
poszła nieco łatwiej, co jej mąż zgrabnie tłumaczy zwalając wszystko na wysoki
poziom inteligencji odtwórczej małżonki (ona sama uważa, że po prostu ma
chłonniejszy umysł).
Główni bohaterowie są na wycieczce do Lizbony razem z całą
grupą turystów z Polski i wszyscy mieszkają w pewnym hotelu w centrum miasta (tak
przynajmniej jest określana jego lokalizacja, chociaż z opisów miejsc w pobliżu – niekoniecznie). Biuro podróży, organizator
wyjazdu, wysłało wraz z nimi przewodniczkę Alicję, którą Michał obserwował już
na lotnisku w Lizbonie, tuż po przylocie, i która była wtedy nienaturalnie
zdenerwowana. Okazało się potem, że powodem zdenerwowania był… − jednak nie napiszę, bo pewnie niektórzy od
razu odgadliby kto kogo zamordował itp. A trupów w tej powieści jest kilka, i
każda zamordowana osoba należała do polskiej grupy turystów. Zresztą kryminalne
przygody zaczynają się już na początku pobytu w stolicy Portugalii, a w
pierwszą z nich wplątuje się nasz główny bohater. Ujawnia się też jego
dziennikarska dociekliwa strona i postanawia on rozwiązać zagadkę dziwnych
śmierci w lizbońskim hotelu. Do współpracy namawia żonę i przystojnego
portugalskiego policjanta Felipe, który okazuje się być także bardzo
kompetentny w swoim fachu. Uroda Portugalczyka zostaje podkreślona w kontekście
podekscytowania żony, z kolei odwrotne sytuacje są udziałem Michała, który
ogląda się czasem za zgrabnymi nogami długonogiej Danieli czy innymi
blondwłosymi pięknościami.
W sumie w powieści pojawia się kilka barwnych postaci – jest
starsze małżeństwo, w którym on jest urzędnikiem pewnego (nie wiadomo jakiego)
ministerstwa, a ona śmiertelnie chorą żoną, jest para rodzeństwa, które okazuje
się nie być rodzeństwem – on jest kochankiem (ukrywającym się, bo żonatym), a
ona jego kochanką, stanu wolnego. Inni członkowie wycieczki to pewna starsza
pani (nazywana przez Michała „Złotą Dorotą”), która okazała się być babcią pewnego
dziwnego mężczyzny zabierającego na urlop garnitury i koszule z kołnierzykiem,
i pewien samotny mężczyzna, Bogdan, który wydawał się zwykłym
podrywaczem-gawędziarzem. Innych członków wycieczki nie poznajemy, nie licząc przewodniczki
Alicji. Czy wśród wymienionych osób są trupy, które sieją grozę wśród
mieszkańców hotelu? I czy mordercą okaże się któryś z gości hotelowych, czy
może jednak będzie to włamywacz, którego ścigał Michał? A może któryś z
wymienionych przeze mnie członków polskiej grupy?
Mimo pewnych niedociągnięć w opisywaniu miejsca akcji, które
mogą przeszkadzać znawcom Lizbony (np. bohater bez problemu pieszo pokonywał
odległości między „starówką”, zamkiem św. Jerzego a klasztorem Hieronimitów;
ani razu nie padła nazwa Alfama czy nawet Praça do Comércio), książkę czyta się
lekko i przyjemnie, dzięki czemu jest to idealna lektura na wakacyjne
popołudnie. Bo akurat tutaj nie szczegóły Lizbony a zagadki krwawych wydarzeń
są ważne. A czy książka jest dobrym kryminałem? Niech ocenią znawcy gatunku.
Max Bilski
Hotel w Lizbonie
Jedną z tych osób, które będą miały możliwość oceniać, może
być zwycięzca konkursu, w którym do wygrania jest egzemplarz książki podarowany
przez Wydawnictwa Videograf, za co serdecznie dziękuję. Szczegóły konkursu w
zakładce Konkursy w menu po prawej
stronie tego bloga lub tutaj.
Komentarze
Prześlij komentarz