Eliasz Chmiel
Glowbook 2022
Powieść Rozdroża 1999 to coś więcej, niż dynamiczna podróż po barwnej mozaice kulturowej Ameryki Południowej, Afryki i Europy. To drzewo genealogiczne pamiętające zesłanie młodej Afrykanki na kolonialną plantację kawy za oceanem, wojenne losy małego górala, przełomowe wymiany studenckie wrocławskich cwaniaczków, a także niezwykłą przeprawę przez materialną, mentalną i duchową płaszczyznę mistycznej Brazylii. Tytułowe rozdroża są skrzyżowaniami perspektyw, kosmologii, Przyczyny i Skutku, przyjaciół, kochanków i osób całkowicie sobie obcych, aczkolwiek spragnionych intymności międzyludzkiej i wymiany idei. Odnoszą się one do błądzenia po mnogości rozstajów na mapie życiowych szlaków, do punktów, które jak Słońce rozpromieniają się w bezliku niepowtarzalnych kierunków, stawiając przed nami konieczność uchwycenia się tylko jednego z Promieni i życia z doskwierającym utęsknieniem za pozostałymi. Niniejsza książka, będąc również poszukiwaniem tożsamości „obywatela świata” oraz krytycznym spojrzeniem na korzyści i ryzyka związane z niefrasobliwym niekiedy rozwojem duchowym, jest próbą rozprawienia się z tym fatalnym dylematem.
Eliasz Chmiel jest Twoim dalekim krewnym. Jest pochodzenia bałkańsko-skandynawsko-tatarsko-wschodnioeuropejskiego, a jeśliby pogrzebać głębiej to pewnie i germańskiego, irańskiego, czy semickiego. Poza tym, że przez dziesięć lat włóczył się po świecie w poszukiwaniu swojej nowej ojczyzny, że nie jest mu obce gastro, paleciak, zachodnie plantacje gruszek, afrobrazylijskie gusła, hip-hopowe bitwy freestyle’owe ani korpo, dzięki kilku życzliwym zrządzeniom losu obecnie zajmuje się badaniem kultury i literatury Brazylii na Uniwersytecie Wrocławskim. Okazjonalnie chwyta się tłumaczeń (także literackich) z portugalskiego, hiszpańskiego i francuskiego.
Częściowa utrata pamięci to przekleństwo czy błogosławieństwo? To utrata własnej tożsamości czy szansa na rehabilitację? Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Kto chce pomóc, a kto zaszkodzić?
Przed takim dylematem stoi Liz Doporto. Sławna malarka nie pamięta ostatnich dwudziestu kilku lat swojego życia. W odzyskaniu własnego „ja” pomaga jej Lily. Z okruchów wspomnień, wycinków z gazet i reakcji otoczenia wyłania się obraz namalowany ciemnymi barwami. Liz z przerażeniem odkrywa, że świat show-biznesu jest brutalny. Że dla agentki liczą się tylko pieniądze. Że dla sławy odtrącała i raniła najbliższe osoby. Że jej postępowanie doprowadziło do tragedii.
Liz przechodzi wewnętrzną przemianę. Próbuje odzyskać utracony czas. Cieszy ją życie z dala od blasku fleszy. Męczą paparazzi szukający sensacji. Chciałaby naprawić relacje z siostrą, a przede wszystkim odbudować więź z córką. Wie, że aby osiągnąć cel, czeka ją długa droga i dużo pracy.
Czy los da jej szansę? Czy można zapomnieć wyrządzone krzywdy? Ponownie zaufać?
Źródło informacji: Autor
Wszystko już było
Marta Lenkowska
Plectrum 2022
Przed takim dylematem stoi Liz Doporto. Sławna malarka nie pamięta ostatnich dwudziestu kilku lat swojego życia. W odzyskaniu własnego „ja” pomaga jej Lily. Z okruchów wspomnień, wycinków z gazet i reakcji otoczenia wyłania się obraz namalowany ciemnymi barwami. Liz z przerażeniem odkrywa, że świat show-biznesu jest brutalny. Że dla agentki liczą się tylko pieniądze. Że dla sławy odtrącała i raniła najbliższe osoby. Że jej postępowanie doprowadziło do tragedii.
Liz przechodzi wewnętrzną przemianę. Próbuje odzyskać utracony czas. Cieszy ją życie z dala od blasku fleszy. Męczą paparazzi szukający sensacji. Chciałaby naprawić relacje z siostrą, a przede wszystkim odbudować więź z córką. Wie, że aby osiągnąć cel, czeka ją długa droga i dużo pracy.
Czy los da jej szansę? Czy można zapomnieć wyrządzone krzywdy? Ponownie zaufać?
źródło opisu: lubimyczytac.pl
Gęste mgły i słoneczne klify magicznej Portugalii wzbudzają zachwyt Olgi, utalentowanej artystki i dziennikarki. Jej fotografie, które zwyciężyły w międzynarodowym konkursie, zostaną zaprezentowane na wystawie w Lizbonie. Jednak Olga, poza zbieraniem laurów, ma jeszcze jeden ważny powód, żeby odwiedzić piękny kraj na zachodnim brzegu Europy. Młoda kobieta zamierza rozwiązać zagadkę zniknięcia Andrzeja Komorowskiego, artysty, który z niewiadomych przyczyn zerwał kontakt ze swoją rodziną. Z białych mgieł snujących się tuż przy ziemi powoli wyłaniają się ostre kształty i coraz bardziej intensywne barwy zdarzeń z niedalekiej przeszłości…
Pocztówki z Portugalii
Jolanta Kosowska
Zaczytani 2021
źródło opisu: lubimyczytac.pl
Antonio Muñoz Molina - Zima w Lizbonie
Muzyka jest jednym z bohaterów książki, a dokładnie utwór Lizbona skomponowany przez Billego Swana, członka i szefa zespołu, w którym występował Santiago Biralbo, a właściwie już wtedy Giacomo Dolphin. Skąd ta zmiana nazwiska, jakie wydarzenia do tego doprowadziły dowiecie się czytając powieść. W każdym bądź razie większą część historii poznajemy z opowieści Billego Swana, a nam, czytelnikom opowiada ją narrator, dawny przyjaciel Biralba.
Bohaterów poznajemy w Madrycie, w klubie nocnym „Metropolitano”, gdzie występuje grupa Giacomo Dolphin Trio. Narrator spotyka tam Biralba po kilkuletniej przerwie, i to spotkanie jest niejako inspiracją do opowiedzenia historii muzyka. Historii, w której oprócz jazzu dużą rolę odegrała nieszczęśliwa miłość. Pojawia się Lukrecja i już samo jej imię wydaje się trochę niesamowite, trochę wzbudzające strach, że na pewno będą z nią kłopoty. I po części są to uzasadnione obawy. Lukrecja i Biralbo zakochują się w sobie, mimo iż ona jest żoną innego, Malcolma, który zresztą na początku tej historii oszukał Biralba. Jednak to miłość tych dwojga kochanków, ukrywających się ze swoim uczuciem w hotelach na godziny, namieszała sporo w dalszym biegu opowiedzianej historii. W kolejnych rozdziałach Lukrecja i pianista co jakiś czas spotykają się w różnych miejscach, a także korespondują ze sobą, gdy Lukrecja i Malcolm wyjeżdżają do Berlina. Ta korespondencja też ma znaczenie dla rozwoju akcji, niespiesznej zresztą, aczkolwiek wciągającej.
Pomiędzy stronami poznajemy ten wątek powieści, w którym Lukrecja z Macolmem są poza San Sebastian, początkowym miejscem zamieszkania wszystkich bohaterów i miejscem początku całej historii (na początku wspomniałem o Madrycie, tam jednak zaczyna się opowieść, jednak nie jej początki). Małżonek bohaterki prowadzi nielegalne interesy związane m.in. z handlem sztuką. Jeden z wątków opowiada o tym, co wydarzyło się pewnej sylwestrowej nocy, którą Lukrecja i Malcolm spędzają z inną parą dosyć nieprzyjemnych typów. Ba, nieprzyjemnych to mało powiedziane. Nie chcielibyście ich spotkać na ulicy nawet w dzień. Na chwilę pojawia się jeszcze kolejny bohater o pseudonimie Portugalczyk, jednak jego los jest raczej przesądzony. Dowiecie się dlaczego. Ta noc sprawiła, że Lukrecja odważyła się odejść od męża, wiedząc jednocześnie, że skazuje się na ciągłą ucieczkę i ukrywanie się przed wyżej wymienionymi typami. To wówczas wraca na chwilę do San Sebastian i opowiada swoją wersję tej historii dawnemu kochankowi, którego uczucia do Lukrecji ożywają w jednej chwili. W wyniku różnych postanowień tych dwojga wraca temat Lizbony, już nie tylko w piosence. Ale czy kochankowie docierają tam razem? Nie zdradzę, by nie psuć Wam lektury. Napiszę tylko, że o naszym ulubionym mieście Biralbo, który, tak, znalazł się tam, opowiada tak, jakbyśmy oglądali stary czarno-biały film z niespieszną akcją, dobrą muzyką i doskonale kadrowanymi scenami. Trochę oddaje to okładka książki (mimo iż zdjęcie na niej jest współczesne). Nie padają żadne nazwy miejsc, mijanych ulic i placów poza Birmą. No właśnie, Birma w Lizbonie to coś, co też przeplata się od początku tej historii. W końcu wraz z Biralbem poznajemy to miejsce. Wtedy też dowiadujemy się, również razem z naszym jazzmanem, o pewnym cennym obrazie. W poprzednim moim poście o Zimie w Lizbonie, dotyczącym innego wydania książki (tutaj), napisałem o jakiego malarza chodzi, wnikliwym pozostawiam odnalezienie tej informacji (zamiast w poście polecam jednak w książce). Czy Lukrecja albo jej były (?) mąż również mają z tym coś wspólnego? Nawet niezbyt uważna lektura pozwoli Wam odpowiedzieć na te pytania.
Tymczasem z opisów Lizbony Biralba wiemy, że błądząc zaspanymi uliczkami mija tramwaj, wjeżdża windą Santa Justa do górnej części miasta, a z dworca Casis do Sodre ciemną nocą jedzie pociągiem do Cascais, jednak nie wysiada na ostatniej stacji. Cóż to zresztą była za jazda! W Cascais odnajduje dom, Quinta dos Lobos, który był celem jego podróży. Ciekaw jestem, jakie jeszcze miejsca w Lizbonie i okolicach rozpoznacie Wy po przeczytaniu powieści. I jak Wam się podoba taka Lizbona, której niby w książce nie ma zbyt wiele, a jednak snuje się przez całą historię... Waszej ocenie pozostawiam też, czy książka rzeczywiście zasługuje na pochwały. Więcej tutaj.
To bardzo ciekawa, w pewnym sensie (a może po prostu?)
zabawna książka. Składa się z sześciu opowiadań będących jednocześnie sześcioma
portretami dziwaków zamieszkujących tę samą dzielnicę. Panowie są absurdalnie
oryginalni, a słowo dziwak do każdego z nich pasuje jak ulał. Te filozoficzne
przypowiastki, jak możemy nazwać opowiadania, są dodatkowo opatrzone
graficznymi ilustracjami autorstwa Rachel Caiano, uzupełniającymi treść
opowiadań. Bohaterowie rozdziałów to Valéry, Henri, Brecht, Juarroz, Kraus i
Calvino.
Na wewnętrznej stronie okładki czytamy: „Jest środek
nocy w wielkim mieście. Śmiertelnie chora Mylia, cierpiąca na schizofrenię
nagle postanawia pójść do kościoła. Jej były mąż, lekarz psychiatra Theodor,
owładnięty manią zrozumienia całej ludzkości, chce znaleźć sobie prostytutkę.
Hanna, »niepospolita« dziwka, wyrusza właśnie, by znaleźć
klienta. Jej przyjaciel, naznaczony wojną Hinnerk, też wychodzi z domu, z
naładowaną bronią…”.
Historia fado
Rui Vieira Nery
tłum. Grażyna Jadwiszczak
Replika 2014
Historia Fado to niezwykła pozycja książkowa, zwłaszcza
jeśli chodzi o nasz rynek. niezwykła przez sam fakt, że została przetłumaczona
na język polski. Słowa pochwały należą się wydawcy za podjęcie się wydania tej
niezwykle cennej jeśli chodzi o wiedzę na temat fado książki. Tym bardziej
cennej u nas, gdzie ten gatunek nie jest jakoś super powszechny, a wiadomości o
nim są jeszcze skromniejsze. A właściwie były, bo zaległości nadrabia dzieło
portugalskiego badacza gatunku Rui Vieiry Nery.
Wydanie, które ukazało się w Polsce nakładem Wydawnictwa
Replika jest tłumaczeniem drugiego wydania portugalskiego z roku 2012,
poprawionego i uzupełnionego. Pierwsze ukazało się w Portugalii w 2004 roku.
Drugie wydanie zostało opatrzone wstępnym rozdziałem
zatytułowanym Osiem lat później 2012. Autor w skrócie charakteryzuje w nim
panoramę fado na tle portugalskiego społeczeństwa w pierwszej dekadzie XXI w.,
która w pierwszym wydaniu w zasadzie nie mogła być omówiona, nie licząc trzech
pierwszych lat. Tymczasem autor zauważa dwa ważne zjawiska. Pierwszym z nich
jest wzmocnienie dynamicznej ekspansji gatunku fado, która rozpoczęła się już w
latach 80. XX w. zarówno w kraju, jak i za granicą. Drugą ważną i
charakterystyczną rzeczą dla wspomnianego dziesięciolecia było zakończenie
historycznej debaty na temat polityczno-ideologicznej wierzytelności i
estetycznej godności tego gatunku. O tym, że debata ta toczyła się niemal od
początku istnienia fado przekonamy się czytając książkę, bo wątek przewija się
właściwie przez wszystkie jej rozdziały. W rozdziale wstępnym autor omawia
także rozwój gatunku, który można obserwować w ostatnich latach w mediach (np.
powołanie i działanie z sukcesem radia Amália), w ilości sprzedawanych płyt z
muzyką fado (sporo przeważającej nad innymi gatunkami muzyki portugalskiej),
czy po prostu w ogólnonarodowej akceptacji gatunku, powodującej odkrywanie na
nowo zasłużonych dla niego postaci czy wydarzeń. Autor poświęca też uwagę nowym
twórcom i wykonawcom, którzy pojawili się pod koniec lat 90. XX w. i na
początku XXI w. i w poprzednim wydaniu zostali właściwie tylko wspomniani. To
cała plejada doskonale znanych nam dzisiaj wykonawców, wśród których są Mísia,
Cristina Branco, Aldina Duarte, Katia Guerreiro, Mariza, Ana Moura, Carminho,
Cuca Roseta, Joana Amendoeira, Mafalda Arnauth, Ricardo Ribeiro, Teresa
Tarouca, Raquel Tavares, Gonçalo Salgueiro, Helder Moutinho, jego brat Pedro,
Duarte, Marco Rodrigues i inni. Autor nie pomija też zasług starszego
pokolenia, wymieniając zasługi Carlosa do Carmo, Argentiny Santos, Paula de
Carvalho, Ruia Veloso i wielu innych. Niewątpliwie jednym z najważniejszych
wydarzeń było wpisanie fado w 2010 roku na Listę Reprezentatywną
Niematerialnego Dziedzictwa Kultury Ludzkości UNESCO, do czego przygotowania
rozpoczęto w 2004 roku (autor omawianej książki miał w tym spory udział i
zasługi). Więcej tutaj.
Antonio Muñoz Molina - Zima w Lizbonie
przeł. Wojciech Charchalis
Dom Wydawniczy REBIS 2016
Bohaterów poznajemy w Madrycie, w klubie nocnym „Metropolitano”, gdzie występuje grupa Giacomo Dolphin Trio. Narrator spotyka tam Biralba po kilkuletniej przerwie, i to spotkanie jest niejako inspiracją do opowiedzenia historii muzyka. Historii, w której oprócz jazzu dużą rolę odegrała nieszczęśliwa miłość. Pojawia się Lukrecja i już samo jej imię wydaje się trochę niesamowite, trochę wzbudzające strach, że na pewno będą z nią kłopoty. I po części są to uzasadnione obawy. Lukrecja i Biralbo zakochują się w sobie, mimo iż ona jest żoną innego, Malcolma, który zresztą na początku tej historii oszukał Biralba. Jednak to miłość tych dwojga kochanków, ukrywających się ze swoim uczuciem w hotelach na godziny, namieszała sporo w dalszym biegu opowiedzianej historii. W kolejnych rozdziałach Lukrecja i pianista co jakiś czas spotykają się w różnych miejscach, a także korespondują ze sobą, gdy Lukrecja i Malcolm wyjeżdżają do Berlina. Ta korespondencja też ma znaczenie dla rozwoju akcji, niespiesznej zresztą, aczkolwiek wciągającej.
Pomiędzy stronami poznajemy ten wątek powieści, w którym Lukrecja z Macolmem są poza San Sebastian, początkowym miejscem zamieszkania wszystkich bohaterów i miejscem początku całej historii (na początku wspomniałem o Madrycie, tam jednak zaczyna się opowieść, jednak nie jej początki). Małżonek bohaterki prowadzi nielegalne interesy związane m.in. z handlem sztuką. Jeden z wątków opowiada o tym, co wydarzyło się pewnej sylwestrowej nocy, którą Lukrecja i Malcolm spędzają z inną parą dosyć nieprzyjemnych typów. Ba, nieprzyjemnych to mało powiedziane. Nie chcielibyście ich spotkać na ulicy nawet w dzień. Na chwilę pojawia się jeszcze kolejny bohater o pseudonimie Portugalczyk, jednak jego los jest raczej przesądzony. Dowiecie się dlaczego. Ta noc sprawiła, że Lukrecja odważyła się odejść od męża, wiedząc jednocześnie, że skazuje się na ciągłą ucieczkę i ukrywanie się przed wyżej wymienionymi typami. To wówczas wraca na chwilę do San Sebastian i opowiada swoją wersję tej historii dawnemu kochankowi, którego uczucia do Lukrecji ożywają w jednej chwili. W wyniku różnych postanowień tych dwojga wraca temat Lizbony, już nie tylko w piosence. Ale czy kochankowie docierają tam razem? Nie zdradzę, by nie psuć Wam lektury. Napiszę tylko, że o naszym ulubionym mieście Biralbo, który, tak, znalazł się tam, opowiada tak, jakbyśmy oglądali stary czarno-biały film z niespieszną akcją, dobrą muzyką i doskonale kadrowanymi scenami. Trochę oddaje to okładka książki (mimo iż zdjęcie na niej jest współczesne). Nie padają żadne nazwy miejsc, mijanych ulic i placów poza Birmą. No właśnie, Birma w Lizbonie to coś, co też przeplata się od początku tej historii. W końcu wraz z Biralbem poznajemy to miejsce. Wtedy też dowiadujemy się, również razem z naszym jazzmanem, o pewnym cennym obrazie. W poprzednim moim poście o Zimie w Lizbonie, dotyczącym innego wydania książki (tutaj), napisałem o jakiego malarza chodzi, wnikliwym pozostawiam odnalezienie tej informacji (zamiast w poście polecam jednak w książce). Czy Lukrecja albo jej były (?) mąż również mają z tym coś wspólnego? Nawet niezbyt uważna lektura pozwoli Wam odpowiedzieć na te pytania.
Tymczasem z opisów Lizbony Biralba wiemy, że błądząc zaspanymi uliczkami mija tramwaj, wjeżdża windą Santa Justa do górnej części miasta, a z dworca Casis do Sodre ciemną nocą jedzie pociągiem do Cascais, jednak nie wysiada na ostatniej stacji. Cóż to zresztą była za jazda! W Cascais odnajduje dom, Quinta dos Lobos, który był celem jego podróży. Ciekaw jestem, jakie jeszcze miejsca w Lizbonie i okolicach rozpoznacie Wy po przeczytaniu powieści. I jak Wam się podoba taka Lizbona, której niby w książce nie ma zbyt wiele, a jednak snuje się przez całą historię... Waszej ocenie pozostawiam też, czy książka rzeczywiście zasługuje na pochwały. Więcej tutaj.
Gonçalo M. Tavares – Przypadki Lenza Buchamnna
przeł. Wojciech Charchalis
Wydawnictwo Literackie 2015
Wydawnictwo Literackie 2015
Portret psychologiczny bohatera na wskroś złego. Oj
jak mnie wkurzał ten facet − Lenz Buchmann, któremu czytając chce się życzyć
źle i jednocześnie nie można przestać być zaciekawionym, co jeszcze złego
zrobi. A tymczasem książka zaczyna się nieco zabawnie – od inicjacji seksualnej
bohatera, którą wymusza na nim ojciec. Ojciec, do którego potem bohater w życiu
się odwołuje, ale w taki sposób, by usprawiedliwiać swoje zło. Nawet nie
usprawiedliwiać, bo on nie uważa że to, co robi należy usprawiedliwiać. Gdy
jeszcze jest lekarzem chirurgiem zabija, bo uważa, że tak powinien. Potem
porzuca zawód na rzecz polityki, nie przestając być złym człowiekiem i
bezwzględnym mordercą. To wręcz narasta. Jednocześnie uchodzi za przykładnego
obywatela − najpierw szanowanego lekarza, potem uznanego polityka i szefa
partii. Gdy u niego wykryto nowotwór, i gdy zostają o tym poinformowani
czytelnicy, nie ma mowy o współczuciu dla Lenza Buchmanna. Ja jako czytelnik
ucieszyłem się, że w końcu mu się to przytrafiło. Też jest we mnie zło, jak i w
każdym z czytelników, bo zapewne każdy z nich ucieszył się czytając o chorobie
bohatera. A może jednak nie?
Na ostatniej stronie okładki czytamy: „Ta obłędna
biografia bohatera uosabiającego dzisiejsze zło pokazuje, w jak niepokojąco
mistrzowski sposób mieszkający w Lizbonie pisarz wypełnił lukę w literaturze
światowej, jak w lustrze swej wyobraźni odzwierciedlił szaleństwo, władzę i
chorobę”. Szaleństwo, władza i choroba – te słowa w całości oddają treść
książki. Dotyczą bohatera, który jest uosobieniem współczesnego zła, ale też
zła w ogóle. Autor wykazuje się tutaj niezwykłym kunsztem literackim wnikając w
umysł bohatera i ukazując drzemiące w nim pokłady zła jako coś, co może tkwić w
każdym z nas lub coś z czym każdy z nas może spotykać się w innych.
Jednocześnie mamy odczucie, że są to sprawy, które niepokoją Tavaresa we
współczesnym świecie, i które próbuje w jakiś sposób okiełznąć poprzez
uosobienie ich w postaci Lenza Buchanna. Książkę polecam, aczkolwiek jest to
lektura dosyć ciężka, i na pewno nie każdemu się spodoba.
Więcej tutaj
Gonçalo M. Tavares – Panowie z dzielnicy
rys. Rachel Caiano; przeł. Michał Lipszyc
Świat Książki 2007
Świat Książki 2007

Każdy z nich ma jakieś dziwactwa. Jeden jest niskiego
wzrostu, więc skacze by dorównać innym. Następny przechowuje pustkę w
szufladzie i jest ona dla niego rzeczą bezcenną. Kolejny uważa że absynt, jego
sens życia, został wynaleziony wcześniej niż inteligencja, a jeszcze inny, mój
ulubiony, zawsze ma przy sobie sześć egzemplarzy tej samej książki. Któryś z
nich każdą ulicę przemierza w innej parze butów, co sprawia mu trochę
problemów. Chyba któregoś pominąłem… Był jeszcze taki, który codziennie na
świeżym powietrzu otwierał książkę na innej stronie, tak by słońce mogło ją
poczytać. Nie jestem pewien, czy to on miał w walizce kilka egzemplarzy jednego
tytułu...
Więcej tutaj
Gonçalo M. Tavares – Jeruzalem
przeł. Michał Lipszyc
Świat Książki 2010
Świat Książki 2010

Kim naprawdę są ci ludzie? Co jeszcze ich łączy? Co
stanie się, nim nadejdzie świt? Co zdarzy się w Noc Prawdy?
Bardzo zgrabna zachęta sprawia, że chce się przeczytać
tę książkę. Intrygująca wydaje się postać Mylii, zastanawiający jest jej były
mąż – ciekawe, czy prostytutką, którą weźmie sobie tej nocy będzie Hanna? I czy
w ogóle dojdzie do takiej sceny? W końcu w tym samym czasie ma pojawić się
jeszcze ktoś z naładowaną bronią, a opis powyżej sugeruje,
że wszyscy raczej się spotkają tej nocy. Tylko czy
wszyscy naraz, czy może jakoś etapami? Każdy z każdym po kolei?
Powieść Tavaresa można zakwalifikować jako
psychodramę. W momencie wydania została okrzyknięta najlepszą i najgłośniejszą
książką pisarza. José Saramago ogłosił, że „Jeruzalem to świetna książka, która
w pełni zasługuje na swoje miejsce pośród wybitnych dzieł literatury
zachodniej”. Giulia Lancii napisała natomiast: „Pisarstwo Tavaresa jest
surrealistyczne, zabawne, poetyckie, głębokie i dramatyczne… to mała bomba,
która burzy wszelkie ograniczenia i standardowe wzorce”. Obie wypowiedzi
wydrukowano na ostatniej stronie okładki powieści i czytając je nie sposób nie
zainteresować się książką. Jest w niej wszystko: zło, dobro, Bóg, szaleństwo,
choroba, mechanizmy ludzkiej pamięci i umysłu, niedomówienia i tajemnice.
Książka jest mroczna, ale i wciągająca, katastroficzna i czasem szokująca ,ale
jednocześnie refleksyjna... Mnie osobiście wciągnęła mimo początkowego
„zagubienia” w treści i losach bohaterów.
Więcej tutaj
Miguel
Sousa Tavares
Królik i Chopin
Królik i Chopin
Wydawnictwo
Rea-SJ 2015
Tytułowy królik jest głównym bohaterem, ma na imię
Ismael i 52 braci. Spośród licznego potomstwa ojciec wybrał właśnie Ismaela na
przekazanie mu swojej niezwykłej wiedzy i umiejętności, tak jak odbywało się to
w jego rodzinie od wielu pokoleń. Nasz króliczy bohater poznaje więc tajemnice
lasu, w którym znajduje się jego rodzinna nora, poznaje świat otaczających go
roślin i obserwuje zwierzęta, podziwiając grę niektórych z nich nad dużym
jeziorem nieopodal. Ojciec uczył też Ismaela, jak znaleźć jedzenie w różnych
porach roku, zwłaszcza w zimowych miesiącach, gdy zwierzętom jest o nie
trudniej. Młody królik dowiedział się, dlaczego oliwki są dostępne głównie
jesienią, a świeże kwiaty wiosną, które zwierzęta są wrogami dzikich królików i
z którymi żyją w zgodzie. – A teraz – powiedział jednego dnia – pokażę ci tych,
którzy są naszymi wrogami, i jak należy ich unikać. [...] Ludzie są dziwni,
Ismaelu. Nie zawsze wybierają to, co lubią, co sprawia, że są nieszczęśliwi. Na
koniec Ismael poznał największy sekret swojej rodziny – umiejętność
odczytywania ludzkiego pisma i rozumienia ludzkiej mowy.
Królik i Chopin jest debiutem
Tavaresa jeśli chodzi o literaturę dla dzieci. Akcja rozgrywa się w naturalnym
środowisku, w idyllicznym otoczeniu, gdzie na skraju dużego lasu znajduje się
gospodarstwo. Zwierzęta żyją tutaj w czystej harmonii z naturą. Ale Ismael,
poszerzając swoją wiedzę na temat świata, tego otaczającego go, i tego daleko
wykraczającego poza linię horyzontu, jest niezwykle ciekawy tego, o czym tylko
słyszał lub czytał. Codziennie zwiększając terytorium swoich eksploracji,
dociera w końcu do dworu znajdującego się we wspomnianym, nieco opuszczonym
gospodarstwie. Zwabia go muzyka, która wydaje mu się niezwykła, intrygująca i
wkrótce okazuje się, że królik może jej słuchać godzinami. Okazuje się,
że w domu zamieszkał młody kompozytor, który codziennie wiele godzin poświęca
grze na fortepianie. Jest poważnie chory, dlatego zamieszkał w domu na skraju
lasu, gdzie świeże powietrze i natura mają mu pomóc w dochodzeniu do
zdrowia. Pewnego razu Fryderyk Chopin, bo to on jest tym muzykiem, zauważa
swojego słuchacza, który wbrew naukom ojca zapomniał się i dał się złapać.
Zauważa go i ze zdumieniem stwierdza, że zwierzak słucha jego muzyki. Wkrótce
okazuje się, że Ismael i Chopin nawiązali ze sobą kontakt, wypracowali pewną
metodę i potrafią się porozumieć, co początkowo wprawia kompozytora w
osłupienie. Nawiązuje się między nimi przyjaźń, która jednak ma swój przykry dla
obu finał. Stan zdrowia Chopina pogarsza się i jest on zmuszony wyjechać na
leczenie, wie już że prawdopodobnie nie wróci do domu na skraju lasu i do
swojego króliczego przyjaciela. Postanawia mu to wynagrodzić i pisze dla niego
specjalny, piękny utwór, który jest wyjątkowy – także dlatego, że jest tylko
Ismaela. Otrzymuje on jego zapis nutowy i odtąd jest to największy skarb
królika.
W portugalskich recenzjach książki pisano, że jest ona
przeznaczona dla dzieci, ale także dla rodziców, do wspólnej lektury. Ma uczyć
odpowiedzialności, poznania, odpowiednich nawyków życia oraz jak tego uczyć
dzieci. Książka jest też o mądrości, wrażliwości i sztuce odkrywania piękna.
Więcej tutajMagdalena Starzycka
Spijając filiżankami słońce
MG, 2010
Przyjemna opowieść nie tylko dla fanów
Portugalii i Lizbony. Zderzenie dwóch światów: socjalistycznej peerelowskiej
Polski i odległej, leżącej na samym krańcu Europy Zachodniej Portugalii.
Autorka w bardzo ciekawy sposób łączy te dwie kultury i dwie całkiem różne w
tamtym okresie rzeczywistości.
Bohater powieści to łodzianin znający portugalski,
jeden z nielicznych wówczas ludzi w Polsce posługujący się tym językiem. Nie
dziwne więc, że co rusz jest tłumaczem czy przewodnikiem zapraszanym na
jakieś wydarzenia związane z podejmowaniem gości posługujących się językiem
portugalskim czy hiszpańskim (bo ten też jest znany bohaterowi). Z kolei
środowisko portugalskie zostało ukazane, gdy bohater został wykładowcą języka
polskiego na uniwersytecie w Lizbonie i zamieszkał tam na kilka lat. Razem z
nim poznajemy portugalskie zwyczaje lat 80. XX wieku, tamtejszych ludzi, ich
historie i opowieści. Bohater spaceruje po stolicy Portugalii prezentując znane
(przynajmniej mi) miejsca w innej perspektywie historyczno-obyczajowej. Trochę
mu zazdroszczę – to na pewno wspaniała przygoda – wyjechać do Lizbony wykonywać
pracę, którą się umie robić – osobiście to moje marzenie! Tylko że ja, w przeciwieństwie
do bohatera, na pewno nie wróciłbym już po takim wyjeździe do Polski w innym
celu, jak tylko w odwiedziny. Gorąco polecam!!
Notes portugalski
Wydawnictwo Austeria, 2013
Fantastyczne wydawnictwo, według zamysłu wydawcy notes podróżny, w którym można zapisywać swoje notatki z podróży, przemyślenia, refleksje, uwagi, pewnie też informacje praktyczne. Są różne edycje Notesu, ten zdaje się więc przeznaczony na podróż do Portugalii. Wydawnictwo to typowy notes, na którego kartkach co kilka stron pojawiają się ilustracje z Lizbony, Coimbry, Tomaru, Batalhy, Aveiro, Porto czy Pinhão. Ilustracje są uzupełniane wypowiedziami bądź fragmentami twórczości m.in. José Saramago czy Fernanda Pessoi. Wyboru cytatów dokonała Renata Gorczyńska, która jest też autorką fotografii. Doskonały pomysł na prezent (w taki sposób książka trafiła do mnie).
Opowiadania ilustrowane Antonia Tabucchiego przeczytałem już dość dawno temu i żałuję, że od razu
o nich nie napisałem, bo są niesamowite. Postanowiłem nadrobić zaległości, by
je Wam, Czytelnikom tego bloga szczerze polecić. Inne książki tego włoskiego
pisarza też zasługują, i to bardzo, na uwagę, uważam jednak, że przygodę z
literaturą Tabucchiego można rozpocząć właśnie od tych opowiadań. Na pewno
pozostawią niedosyt, i tak jak ja od razu sięgniecie po więcej. Zwłaszcza, że
nie tylko niektóre Opowiadania ilustrowane są o tematyce portugalskiej,
ale i inne jego powieści. Zresztą ten włoski pisarz pokochał Lizbonę i
Portugalię, zafascynował się nią w równym stopniu jak Fernandem Pessoą, nauczył
się nawet języka portugalskiego do tego stopnia, że po portugalsku pisał
niektóre swoje dzieła.
Czarne, 2013
Tytuł książki w ogóle nie wskazuje na związki z Portugalią i zabierając się za lekturę takie miałem przekonanie. Lewis opowiada historię dwóch mężczyzn podróżujących z Anglii do Sewilli w celu odnalezienia rodzinnego grobowca - o to prosi ich ojciec (dla jednego) i teść (dla drugiego), Sycylijczyk o hiszpańskich korzeniach Ernesto Corvaja. Podróż chcą rozpocząć od San Sebastián blisko francuskiej granicy, a następnie nieco okrężną drogą, m.in. przez Salamankę i Valladolid, zwiedzając nieco Hiszpanię, podróżować do Sewilli.
Okazało się jednak, że ich podróż zbiega się z wybuchem w Hiszpanii walk tzw. Rewolucji 1934. Do Madrytu można się dostać jedynie przez Saragossę, bo tylko stamtąd odchodzą pociągi do stolicy, z kolei do Saragossy z Pampeluny najlepiej było iść pieszo... Gdy już znaleźli się w Salamance, najlepszym rozwiązaniem okazała się podróż autobusem do Barca d'Alva. A to już Portugalia. W związku z walkami w Hiszpanii większość dróg była zamknięta, nie kursowały pociągi, a wprowadzenie stanu wyjątkowego było tylko kwestią czasu. Droga przez Portugalię miała być dłuższa, ale pewniejsza.
Poczynając od końca rozdziału dziesiątego do trzynastego możemy poczytać o ciekawym spojrzeniu na Portugalię lat 30. XX w. Już sam początek trochę zadziwia a nawet przeraża bohaterów: [...] bo tam jest bardzo tanio. [...]. Portugalczycy podróżują, ile mogą, ponieważ uważają, że to pomaga na wątrobę. Jedna osoba na dwie nie wie dokąd jedzie ani kiedy dojedzie. Według nich im wolniejszy pociąg, tym lepsze trawienie. Może nie powinienem o tym wspominać, ale jeśli tam pojedziecie, to sami się przekonacie, że ekspres z Salamanki do Porto osiąga średnią prędkość dziesięciu kilometrów na godzinę. [...]. Teraz testują tam pociągi z silnikiem Diesla i elektryczną przekładnią, które na długich trasach uzyskują średnią trzech kilometrów na godzinę. I później, jeszcze w dziesiątym rozdziale, tak jeden z bohaterów widział portugalskie krajobrazy i przepiękne dziś tereny Alto Douro: Skrawki pejzażu, które stamtąd zdołaliśmy dostrzec [z siedzenia po turecku na podłodze wagonu, między bagażami], trochę nas rozczarowały. Wzgórza, między którymi wiła się Duero, były tak szczelnie okryte polami uprawnymi, że sama rzeka wydawała się równie atrakcyjna jak kanał nawadniający. [...]. Cały krajobraz był niczym jeden wielki, ciągnący się w nieskończoność zagon kapusty. Podróż do Sewilli panowie przerwali na wieść o sensacyjnym zabójstwie czarownicy w Marco de Canaveses, wiosce niedaleko Porto. Naprawdę warto przeczytać o tym wydarzeniu. Kolejnym celem podróży jest Coimbra, o której bohaterowie wiedzieli, że tutejsi lekarze specjalizują się w bólach krzyża, poza tym było to miasto niezliczonych herbaciarni i żebraków, słynące jednak przede wszystkim z dziwacznych wypadków (np. właśnie runął dom składający się z dziewięciu izb zbudowanych jedna na drugiej).
Z Coimbry do Lizbony podróż trwała osiem godzin (dziś dwie pociągiem pospiesznym, Alfa Pendularem niewiele ponad godzinę). Ze stolicy Anglicy wyruszyli kolejnym pociągiem na południe. Opisują niespotykaną biedę, ludzi na ulicy w jednym bucie, domy bez okien i kominów, a w pociągu: Każda grupka wieśniaków wiozła z sobą dziesięciolitrowy kamienny dzban z winem, który krążył nad barierkami między przedziałami. Powiedziano nam, że w sklepie w Lizbonie winogrona kosztowały równowartość pensa za kilogram, a wino, bez którego nigdzie się nie ruszano, dwóch pensów za litr. Podróżowanie trzecią klasą okazało się atrakcją samą w sobie, a wspólne picie wina niemal sakramentalnym rytuałem, który błyskawicznie zacieśniał więzi miedzy współpasażerami.
Podróż zakończyła się w Villa Real de Santo António, gdzie po przekroczeniu rzeki można się było znaleźć w Hiszpanii. Pod koniec książki jest jeszcze epizod polskiego przestępcy oraz Niemca, którego wiza zaraz straci ważność.

Iza Klementowska
Samotność Portugalczyka
Czarne 2014
Samotność Portugalczyka to reportaże o ludziach z Portugalii, białych, czarnych, Arabach, Cyganach, Portugalczykach. Iza Klementowska zamieszkała w Bairro Alto, lizbońskiej dzielnicy, i zebrała ciekawy materiał. Mówi o tym w wywiadzie dla „Dużego Formatu”, który warto przeczytać (można tutaj). A w samej książce przeczytałem wiele ciekawych rzeczy, których dotąd o Portugalii i jej mieszkańcach nie wiedziałem albo moja wiedza była niekompletna czy wręcz pobieżna. Czy wiedzieliście na przykład, że Portugalczycy wymyślili kompas? Albo że to Portugalczycy nauczyli Anglików pić herbatę, a pierwszą angielską królową, która to zrobiła, była Katarzyna Bragança – Portugalka? Albo że prawdziwe Casino Royal znajduje się w Cascais, a Jamesa Bonda wymyślono w Estoril? Inne ciekawostki? Livraria Bertrand w Lizbonie jest najstarszą księgarnią na świecie. Portugalia jest jedynym krajem w Europie, który nie spalił ani jednego templariusza i pierwszym krajem na świecie, w którym zniesiono karę śmierci. Sporo tego – resztę przeczytajcie sami!
Inne ciekawe rzeczy, o których pisze autorka to m.in. targ złodziei – Feira da Ladra, na którym byłem w sobotę, i na którym pięć lat temu spotkałem kobietę, która dawno temu do Lizbony przybyła z Polski – za dziećmi, które postanowiły tu osiąść. Staruszka dorabiała do emerytury sprzedając piękne haftowane obrusy, których bynajmniej nie kradła. Ciekawa jest historia trzech Marii, które zasiadły na ławie oskarżonych po opublikowaniu Nowych listów portugalskich (Novas Cartas Portuguesas) albo Dom Antoniego, który nie wiedział za co został aresztowany i torturowany w czasach dyktatury Salazara. Ciekawy jest reportaż poświęcony samemu dyktatorowi, któremu w pewnym momencie bardzo zasmakowały bażanty. Wzruszająca jest historia pochodzącej z Brazylii Amálii z Almady, która z okien sypialni swego mieszkania widzi Chrystusa, tego z pomnika w Almadzie, tak samo jak historia Any, która dostała siedem listów z pogróżkami. Opis Fatimy jest zbliżony do moich odczuć – miejsce, w którym robi się biznes, a naiwni wierni napełniają kieszenie tym, którzy go robią (aczkolwiek nigdy tam nie byłem, nie licząc przesiadki na dworcu autobusowym). Z pisarzem Gonçalo M. Tavaresem (jego książki ukazywały się w Polsce) autorka rozmawia o tym, co jest w stanie obrazić Portugalczyka, a z pewnym Erykiem o tym, dlaczego chce on wrócić do Angoli, i czy w Portugalii jest rasizm. O portugalskim rasizmie można znaleźć w książce więcej wypowiedzi. Jeśli ktoś nie zna, warto przeczytać rozdział o konsulu Mendesie, którego historię znałem do tej pory głównie z filmu Konsul z Bordeaux.
Więcej tutaj
Jurij Andruchowycz
Leksykon miast intymnych. Swobodny podręcznik do geopoetyki i kosmopolityki
Czarne 2014
Lizbona pojawia się tu tylko na dwóch stronach, ale i tak warto wspomnieć o książce w tym miejscu. Jurij Andruchowycz był w Lizbonie dwukrotnie - tak przynajmniej wynika z zapisków w Leksykonie - w 2000 i 2005 r. Książkę warto polecić zarówno tym, którzy odwiedzili opisywane miasta (a na pewno nie znajdzie się wielu, którzy będą znali wszystkie) i chcą sobie porównać wrażenia, jak i tym, którzy dopiero chcą poznać niektóre z nich. Każde miasto to pretekst do mniej lub bardziej, zazwyczaj bardziej ciekawej historii. Lektura miła w odbiorze, przynajmniej jak dotąd, bo całości jeszcze nie przeczytałem.
Pisząc o Lizbonie, Andruchowycz przytacza własną historię związaną z pewnym napisem na ścianie w Alfamie, a całą notatkę kończy następująco:
Gdyby Najwyższy Designer pozwalał każdemu z nas przed narodzeniem pojeździć po świecie i wybrać sobie przyszłą ojczyznę, to wybrałbym właśnie to piękne miejsce, w którym przekleństwo niczym nie różni się od błogosławieństwa i jest tylko jedną z jego form.
Więcej tutaj
José Luís Peixoto
Puste spojrzenie
Prószyński i S-ka 2008
Niektórzy piszą, że książka jest literackim majstersztykiem, inni że Portugalia ma już drugiego José Saramago. Dla mnie powieść na pewno była trudna w odbiorze, przynajmniej na początku, zanim udało mi się wgryźć w opisywany świat, wczuć w rolę bohaterów i utożsamić z portugalską społecznością małego miasteczka czy wioski, która istnieje nie wiadomo gdzie.
Powieść nie jest łatwa, bo i bohaterowie nie są oczywiści. Są tu syjamscy bracia złączeni opuszkiem małego palca u ręki, jest ślepa prostytutka, olbrzym, który zapładnia żonę Józefa, jest kaleki cieśla, kucharka, jest mnóstwo starych i jeszcze starszych ludzi (którzy tak długo mogą żyć tylko w tej powieści). Jednak charakteryzuje ich nie tylko fizyczność. Są charakterystyczni ze względu na swoją osobowość, dosadnie opisywaną przez Peixoto, która uwidacznia się podczas pogrzebów i innych dotykających ich nieszczęść, których w książce nie brakuje. Cierpienie jest tu niemal podstawą egzystencji bohaterów, a im ich ból jest wyrazistszy, tym życie ich wydaje się bardziej prawdziwe i realne. Nie bez znaczenia jest tu przyroda, którą autor bardzo umiejętnie wpisuje w losy bohaterów.
Gdzieś w internecie przeczytałem, że proza Peixoto mieści się w nurcie portugalskiego realizmu magicznego, przy czym stylem nawiązuje do twórczości José Saramago. Ciekawą recenzję książki można znaleźć tutaj, a ja zachęcam do lektury Pustego spojrzenia.
Więcej tutaj
Krzysztof Środa
Niejasna sytuacja na kontynencie.
Prywatny przewodnik po różnych stronach świata
Czarne 2014
Autor wspomina w książce o Maderze i Funchal próbując ustalić tożsamość miejsca widocznego na reprodukcji pocztówki. Zamieszcza przy okazji informację, że w atlasie drogowym Europy firmy Makro & Metro brak mapy Madery, którą udało mu się znaleźć w Atlasie win świata Johnsona (na s. 212-213).
Neill Lochery, tłum. Arkadiusz Bugaj
Lizbona. Miasto światła w cieniu wojny 1939-1945
Czytelnik 2015
Portugalia była jednym z nielicznych państw w Europie, które pozostały neutralne w czasie II wojny światowej (obok Szwajcarii i Irlandii). Przynajmniej oficjalnie, bo historia pokazała, że nie dało się całkowicie uniknąć zawirowań wojennych, a niektóre głosy wręcz zarzucają, że początkowa neutralność pod koniec wojny istniała tylko w teorii.
Tytuł książki z kolei odzwierciedla niejako nocne spojrzenie na miasto z góry – podczas gdy cała Europa w okresie wojny kryła się w ciemności, Lizbona była rozświetlonym punktem na mapie. Tak jak na zdjęciu z okładki.
Stolica Portugalii była spokojnym miastem, w którym z rzadka bywali obcokrajowcy, a kawiarniane stoliki zajmowali miejscowi, głównie mężczyźni, którzy przy filiżance ulubionej bica i prasie omawiali bieżące wydarzenia. Wojna wydawała się początkowo odległą sprawą. Jednak sytuacja szybko uległa zmianie, a Lizbona stała się miejscem, do którego przez Hiszpanię zmierzali wszyscy ci, którzy przed niebezpieczeństwami wojny chcieli udać się do Palestyny lub Stanów Zjednoczonych. Z Lizbony odpływały w tych kierunkach statki i odlatywały wodnosamoloty, samoloty i sterowce.
Większość zagadnień pojawiających się w książce autor omówił w kontekście sojuszu brytyjsko-portugalskiego, jednak nie ma to żadnego negatywnego wpływu na lekturę książki czy też ogląd sytuacji. Portugalia była od dziesiątek lat partnerem Wielkiej Brytanii i po wybuchu wojny sytuacja ta miała nie ulec zmianie. Problemem, z którym musiał sobie poradzić Salazar, było postrzeganie tego sojuszu przez Niemców, którzy ewentualną dotychczasową współpracę mogli uznać za złamanie zasad neutralności. Sytuacja, w jakiej znalazła się Portugalia, skądinąd państwo słabe, biedne i słabo rozwijające się w owym czasie, wymagała od Salazara niezłej „gimnastyki”, która pozwoliłaby uchronić kraj i jego obywateli przed groźbą ataków i udziału w wojnie. W ogólnej ocenie bardzo dobrze mu się to udało, natomiast niektóre sposoby, do których się uciekał, pozostają kwestią dyskusyjną co do ich moralności czy uczciwości.
O tych wszystkich kwestiach można przeczytać w książce Brytyjczyka Neilla Lochery’ego Lizbona. Miasto światła w cieniu wojny 1939–1945. Autor jest historykiem i publicystą specjalizującym się m.in. we współczesnej historii regionu śródziemnomorskiego, co pozwala sądzić, że zna się na tym, o czym pisze w książce, a jej lektura uświadamia, że jego wiedza została poprzedzona licznymi badaniami źródłowymi.
Z książki można się dowiedzieć różnych, czasami bardzo zaskakujących informacji, ciekawostek, faktów..., na przykład tego, co było powodem, że Salazar zastąpił zdjęcie Mussoliniego na swoim biurku podobizną papieża, albo tego, ile wysiłku kosztowało go, by nie dopuścić do zajęcia Azorów przez wojska jednej lub drugiej z walczących w czasie wojny stron. Dowiemy się także, jaka była historia przyznania dyktatorowi honorowego tytułu naukowego Uniwersytetu w Oksfordzie oraz jak wyglądał rozkład dnia portugalskiego przywódcy.
Ciekawa jest historia księcia i księżnej Windsoru, którzy przybyli do Portugalii tylko na chwilę, a zostali znacznie dłużej w domu Ricardo Espírito Santo, skądinąd przyjaciela Salazara. Jak zakończyła się operacja „Willi”, i jakie skutki miała dla stron wojny? Jaką rolę odegrał w niej wspomnianyRicardo Espírito Santo? Wątek pary książęcej kończy się 1 sierpnia 1940 r. o godz. 15.00 – wówczas wsiadają na pokład parowca „Excalibur” i udają się w drogę na Bahamy, gdzie książę Edward miał objąć stanowisko gubernatora.
Jeszcze przed przybyciem książęcej pary Salazar zarządził zorganizowanieExposição do Mundo Português, czyli Wystawy Świata Portugalskiego w celu uczczenia osiemsetnej rocznicy powstania państwa portugalskiego (1140 r.) i trzechsetnej wyzwolenia spod panowania hiszpańskiego (1640 r.). Za techniczne aspekty organizacji wystawy odpowiedzialny był Duarte Pacheco, przedwcześnie zmarły (16 listopada 1943 r. w wyniku wypadku samochodowego) minister oraz prezydent Lizbony, budowniczy m.in. lizbońskiego lotniska, z którego wszyscy korzystamy do dziś. Wystawa oraz towarzyszące jej wydarzenia to jeden z szeroko opisanych w książce tematów.
Dzięki lekturze dowiemy się, że Marc Chagall, poproszony przez Peggy Guggenheim o pożyczenie na podróż 50 dolarów Maxowi Ernstowi, odmówił wykręcając się w niezbyt ładny sposób próbując tymczasem przetransferować do Stanów Zjednoczonych 8 tys. dolarów. Grupie uciekinierów, w której oprócz Peggy Guggenheim i Maxa Ernsta był Laurence Vail oraz ich rodzina i przyjaciele, pomagał Varian Fray, Amerykanin, którego historia pomocy żydowskim uchodźcom z Francji przez Hiszpanię i Portugalię również została opisana w książce. Podobnie zresztą jak losy Aristidesa de Sousy Mendesa, który swoje czyny przypłacił utratą stanowiska i dożywotnią banicją dyplomatyczną. Salazar w żaden sposób nie tolerował wychylania się poza wytyczone przez siebie ramy. Sporo miejsca poświęcono w książce temu dzielnemu ambasadorowi, jego historię można też poznać oglądając filmy biograficzne, które czasem pojawiają się w telewizji w Polsce − Konsul z Bordeaux oraz Désobéir (Aristides de SousaMendes). Autor umniejsza nieco jego rolę, ale tylko poprzez udokumentowaną redukcję liczb uratowanych, które dotychczas wydawały się mocno zawyżone, w żaden sposób nie umniejszając jego zasług.
A czy wiecie, czym była wolframowa gorączka? Jej wątek przewija się przez całą książkę, bo i przez całą wojnę wolfram odgrywał dużą rolę, zarówno dla obu walczących stron, jak i dla gospodarki portugalskiej. A może zwłaszcza dla niej. Czy ten neutralny kraj handlował wolframem uczciwie, i czy słusznie bogacił się na wydobyciu i sprzedaży tego cennego w czasie wojny surowca i jaki miało to wpływ na zwykłego portugalskiego obywatela? Okazuje się, że ogromny.
eden z rozdziałów poświęconoLesliemu Howardowi, gwiazdorowi znanemu m.in. z filmu Przeminęło z wiatrem, którego ostatnie zdjęcie, zrobione podczas kolacji w lizbońskim hotelu Aviz, zostało zamieszczone w książce. Dlaczego była to ostatnia fotografia aktora? Co stało się z samolotem do Anglii, na pokład którego wsiadł on 1 czerwca 1943 r.?
Leslie Howard to nie jedyny „hollywoodzki” wątek książki. Pod koniec filmuCasablanca jest scena, w której samolot z Victorem Laszlo i Ilsą Lund odlatuje w stronę neutralnej Lizbony. W książce czytamy, że „w latach drugiej wojny światowej realia tego miasta w niezwykłym stopniu przypominały scenerięCasablanki, tak iż wiele osób działających w Lizbonie w późniejszym okresie wojny określało stolicę Portugalii czułym mianem »drugiej Casablanki«”. Z kolei kasyno w Estoril było miejscem, w którym w blackjacka grał Ian Fleming, młody agent zajmujący się w Casino Estoril przygotowaniem akcji o kryptonimie Golden Eye. Lizbona i okolice były przepełnione szpiegami niemieckimi i brytyjskimi, którzy niemal otwarcie działali tam w czasie wojny, i którym poświęcono w książce sporo wątków, co z kolei sprawia, że czyta się ją jednym tchem.
Ciekawy wątek, dotyczący Salazara, pojawia się pod koniec książki. W pewnym momencie w prasie brytyjskiej opublikowano informację, żeAntónio de Oliveira Salazar wziął ślub z portugalską arystokratką Caroliną Assecą, a zdjęcie na jednej z okładek podpisano: „Salazar z Portugalii, dziekan dyktatorów”. Kwestia była o tyle ważna, że przywódca dawał wcześniej do zrozumienia, że nie zamierza mieć żony czy dzieci, by w pełni móc poświęcić się sprawom kraju. Spekulacje o związku, a tym bardziej ślubie niosły za sobą daleko idące przypuszczenia, że wówczas dyktator musiałby opuścić stanowisko. Nie było to całkiem dobrze widziane np. przez Anglię, o czym wyczerpująco pisze w swojej książce Neil Lochery.
Zgłębia też bardzo dokładnie kwestię portugalskiego, a właściwie nazistowskiegozłota, który stał się problemem międzynarodowym po wojnie, a Portugalia stanęła przed problemem zwrotu nabytych w czasie wojny sztabek. Zakończenie tej kwestii jest co najmniej zaskakujące. Tak samo jak to, że Portugalia znalazła się w gronie trzech neutralnych państw europejskich, których rządy przesłały do Niemiec kondolencje na wieść o śmierci... Hitlera.
Książkę przeczytałem niemal jednym tchem, co jest zasługą przede wszystkim lekkiego stylu, w jakim została napisana. Jednocześnie jest naszpikowana informacjami z okresu wojny, o których istnieniu większość z nas nie zdaje sobie sprawy, popartymi rzetelnymi odniesieniami do zachowanych dokumentów, do których udało się dotrzeć autorowi. Polecam lekturę zarówno fanom i wielbicielom Lizbony i Portugalii, jak i miłośnikom historii, a także wszystkim ciekawym i ciekawskim.
Więcej tutaj
Tytułowy Sniper jest znanym chyba na całym świecie
grafficiarzem, tworzącym rozpoznawalne, szeroko omawiane i komentowane prace,
które od razu są uznawane za dzieła – chyba głównie z powodu tego, kto jest ich
autorem. Jest Hiszpanem, który początkowo tworzył w Madrycie, potem w innych
rejonach Hiszpanii, a z czasem pojawiał się w Lizbonie, Anglii, we Włoszech i
innych częściach Europy. Ma swoich wyznawców w postaci innych grafficiarzy,
głównie młodych, ale nie tylko, którzy zawsze są gotowi wykonywać polecenia
mistrza, stawiać się na wyznaczane przez niego akcje i uczestniczyć w nich.
Sniper jest poszukiwany przez wielu, ale głównie przez pewnego milionera,
którego syn zginął podczas jednej z akcji zorganizowanej przez grafficiarza.
Oferuje za niego sporo pieniędzy i jest zdeterminowany, by zrobić wiele w celu
schwytania swojego wroga.
Hotel w Lizbonie autorstwa Maxa Bilskiego to pierwsza
książka z kryminalnej serii Podróże ze śmiercią,
zainicjowanej przez Wydawnictwa Videograf z Chorzowa. Nie zaczytuję się w
kryminałach jak niektórzy, tym bardziej nie przypominam sobie, bym czytał już
książkę z tego gatunku, z akcją osadzoną w Lizbonie czy gdziekolwiek w
Portugalii, więc nie wiedziałem czego się po tej książce spodziewać…
Świat w sekundzie tekst: Isabel Minhós Martins
Świat w sekundzie to utrzymana w komiksowej stylistyce
opowieść dla najmłodszych, która pokazuje jak różne rzeczy, mniej lub bardziej
zwyczajne, mogą się wydarzyć w tym samym czasie w różnych miejscach na ziemi.
Czytając i oglądając karty książeczki najmłodsi zwiedzają świat, poznają
różnice poszczególnych jego zakątków, niezwykłe sytuacje w nich występujące.
Dowiadują się, że świat nigdy nie stoi w miejscu, nie zatrzymuje się nawet na
sekundę, w czasie której zdarza się bardzo wiele.
Historia opisana w Dzień na plaży zaczyna się już na
okładce. A właściwie nie opisana, a zilustrowana, bo w książeczce nie ma tekstu. Zaczyna się niepozornie, kilka
kolorowych plam tworzących początek historii, która, jak się okazuje wciąga.
Bernardo Carvalho bez użycia słów opowiada historię pewnego turysty, którego
wyłaniające się z morza śmieci odrywają od czynności związanych z plażowaniem,
a jej finał zaskakuje nie tylko dzieci. Książeczka spodobała się pewnemu
znajomemu Kubusiowi, który dzięki niej odkrywał portugalską plażę - zatem jest
to pozycja sprawdzona, warta polecenia innym maluchom i ich rodzicom.
Morze tekst:
Ricardo Henriquesilustracje:
André Letriaprzekład: Jakub Jankowski
Vergílio Ferreira (1916–1996) był jednym z najwybitniejszych
portugalskich pisarzy egzystencjonalizmu fenomenologicznego. Początkowo
był związany z neorealizmem, a pierwsza jego powieść w tej konwencji (O caminho
fica longe – Daleka jest droga) została wydana w 1943 roku. W tej i innych
swoich neorealistycznych powieściach opowiada się za rozwiązaniem wszystkich
problemów ludzkich na drodze socjoekonomicznej. Już w tych powieściach pisarz
objawiał też pewną niezależność estetyczną i doktrynalną, które ostatecznie
doprowadziły go do zerwania z neorealizmem, a nawet do zajęcia krytycznego
stanowiska w stosunku do ograniczeń tego gatunku literackiego. W tym czasie w
swojej twórczości rozpatrywał warunki społeczne człowieka jednocześnie
nawiązując do świadomości egzystencjalnej. Zastanawia się, co wyjaśnia czy
usprawiedliwia egzystencję człowieka i jego działalność na ziemi, skoro jedno i
drugie jest skazane na przemijanie.
Ana Veloso Bądź zdrowa Lizbono, Świat Książki
Elisabeth Luard Kuchnia hiszpańska i portugalska, Elipsa 2008
Marcin Kydryński Lizbona. Muzyka moich ulic, G+J RBA 2013
José Saramago Mały pamiętnik, Świat Książki 2012
Pascal Mercier Nocny pociąg do Lizbony, Noir Sur Blanc
Iwona Słabuszewska-Krauze Ostatnie fado, Otwarte
Fernando Pessoa Poezje zebrane Alberta Caeiro, Czuły Barbarzyńca 2011
Fernando Pessoa Księga niepokoju, Czuły Barbarzyńca 2013
Frenando Pessoa Bankier anarchista, Jirafa Roja 2010
José Saramago Podróż słonia, Rebis 2012
Antonio Tabucchi Podróże i inne podróże, Czytelnik
Maria Danilewicz-Zielińska Polonica portugalskie, Biblioteka Więzi 2005
Domingos Amaral Kiedy Salazar spał, Świat Książki 2009
Renata Gorczyńska Szkice portugalskie, Zeszyty Literackie, FZL 2014
Fernando Pessoa Księga niepokoju spisana przez Bernarda Soaresa, pomocnika księgowego w Lizbonie, Lokator 2013
José Saramago Historia oblężenia Lizbony, Rebis 2002
José Saramago Rok śmierci Ricarda Reisa, Rebis 2010
Cyril Pedrosa Portugalia, Timof comics 2013
Fantastyczne wydawnictwo, według zamysłu wydawcy notes podróżny, w którym można zapisywać swoje notatki z podróży, przemyślenia, refleksje, uwagi, pewnie też informacje praktyczne. Są różne edycje Notesu, ten zdaje się więc przeznaczony na podróż do Portugalii. Wydawnictwo to typowy notes, na którego kartkach co kilka stron pojawiają się ilustracje z Lizbony, Coimbry, Tomaru, Batalhy, Aveiro, Porto czy Pinhão. Ilustracje są uzupełniane wypowiedziami bądź fragmentami twórczości m.in. José Saramago czy Fernanda Pessoi. Wyboru cytatów dokonała Renata Gorczyńska, która jest też autorką fotografii. Doskonały pomysł na prezent (w taki sposób książka trafiła do mnie).
(nie)ciągłość. Portugalia w XX wieku od upadku monarchii do Rewolucji Goździków
teksty: José Miguela Sardica, Samuel P.Huntington
tłumaczenia: Dorota Kwinta (na polski), José Carlos Dias (na portugalski), Wojciech Góralczyk (na angielski)
Dom Spotkań z Historią, Instytut Camõesa
Warszawa 2014
25 kwietnia 2014 r. w warszawskim Domu Spotkań z Historią
odbył się wernisaż niecodziennej wystawy – z okazji 40. rocznicy Rewolucji
Goździków w Portugalii. Przy okazji ukazał się wspaniały katalog, który był nie
tylko elementem towarzyszącym wystawie, ale także samodzielnym wydawnictwem.
Wspominałem o wystawie w poście sprzed roku (tutaj), ale nie miałem jeszcze
wówczas książki, dlatego postanowiłem napisać o niej przy okazji zbliżającej
się już 42. rocznicy Rewolucji Goździków. Wystawa była organizowana przez Dom
Spotkań z Historią oraz Instytut Camõesa w Warszawie, obie te instytucje są
wydawcami katalogu.
Podobnie jak wystawa, książka zawiera 120 zdjęć, które dotąd
w Polsce nie były znane. Pochodzą z archiwów portugalskich dzienników „Diário
de Notícias” i „O Século” oraz fotografa Abla Resende i miłośnika i pasjonata
Coimbry Fernanda Marquesa znanego pod pseudonimem „Formidávela”. Te zdjęcia są
w większości anonimowe. 25 zdjęć zamieszczonych w ostatnim rozdziale zrobił
Alfredo Cunha w dniu wybuchu rewolucji – 25 kwietnia 1974 r.
Kuratorem wystawy był Rui Prata, dyrektor Muzeum Obrazu w
Bradze. W książęce jest jego wstęp, w którym czytamy między innymi:
„Odwiedziłem najważniejsze archiwa prasowe, szukałem też w mniejszych zbiorach.
Spośród tysięcy obrazów wiele musiałem odrzucić. Przyjąłem podwójne kryterium:
z jednej strony swoje wybory uzależniałem od wartości estetycznej
fotograficznego spojrzenia i obecnych w nim śladów różnych nurtów fotografii
dokumentalnej; z drugiej strony – poszukiwałem jak najwierniejszego
przedstawienia realiów każdego momentu. Starałem się uciec od ilustracyjnego
ukazania instytucjonalnego obrazu kolejnych reżimów i ich ceremoniału, aby
położyć nacisk na obyczaje zróżnicowanych mikrokosmosów, które razem tworzą
społeczeństwo. Narracją wystawy rządzi chronologia wydarzeń – przede wszystkim
tych o charakterze politycznym. Obserwujemy ludzi wyobcowanych z teatru
politycznego, skromnych i wierzących, którzy wznoszą ręce do nieba; którzy
pogodzeni ze swoim losem przebiegają palcami po strunach gitary; również
takich, którzy starają się zapomnieć o goryczy codziennego życia podczas
wycieczek na plażę czy wizyt w wesołym miasteczku.” (więcej tutaj)
Jan Stanisław Ciechanowski
Portugalio, dziękujemy! Polscy uchodźcy cywilni i wojskowi na zachodnim krańcu Europy w latach 1940−1945
Oficyna Wydawnicza Rytm 2015
Portugalio, dziękujemy! Polscy uchodźcy cywilni i wojskowi
na zachodnim krańcu Europy w latach 1940−1945 to album opracowany przez Jana
Stanisława Ciechanowskiego, który w latach 2010−2016 był szefem Urzędu do Spraw
Kombatantów i Osób Represjonowanych. Album ukazał się w 2015 r. w ramach
obchodów 75. rocznicy przyjęcia przez Portugalię polskich uchodźców cywilnych i
wojskowych podczas II wojny światowej i jest pokłosiem wystawy „Polacy w
Portugalii w latach 1940−1945”, która była prezentowana w 2011 r. w Estoril w
Centrum Pamięci Uchodźstwa. Album został opracowany w trzech językach: polskim,
portugalskim i angielskim jednocześnie, tak by mógł być zrozumiały dla każdego,
do kogo trafi. Miał być symbolicznym podziękowaniem dla Portugalczyków za
wsparcie i życzliwe przyjęcie uchodźców z Polski w trudnych latach wojennych.
Celem autorów było też uświadomienie tego ważnego a mało znanego epizodu we
wspólnej historii obu państw. W omawianych czasach do Portugalii trafiali obywatele
polscy różnych narodowości i znajdowali tu różnego rodzaju wsparcie. Czasami
Portugalia była tylko przystankiem przed dalszą podróżą, czasami dłuższym
schronieniem, a dla niektórych miejscem, w którym osiedli znacznie dłużej, a
nawet na stałe.
Książka rozpoczyna się przedmowami – pierwszą z nich jest ta
Marii Amélii Pavia, portugalskiej ambasador w Warszawie. Potem jest przedmowa
polskiego ambasadora w Lizbonie, Bronisława Misztala, a następnie Dyrektor
Polskiego Instytutu Dyplomacji (a także polskiej ambasador w Lizbonie w latach
2007−2012) Katarzyny Skórzyńskiej. Jest też przemówienie wygłoszone przez Jana
Stanisława Ciechanowskiego na otwarciu wystawy w Estoril, w którym przybliża on
tragiczne czasy konfliktu II wojny światowej w kontekście stosunków
polsko-portugalskich. Z Noty Edytorskiej dowiadujemy się, że album ma być
rozwinięciem wystawy dającym możliwość zapoznania się z bogatym materiałem
ikonograficznym szerszej publiczności. Jak czytamy, szczególną wartość mają
zdjęcia ze spuścizny Stanisława Schimitzku, w większości jego autorstwa. Ten
polski dyplomata od sierpnia 1940 roku pełnił w Lizbonie funkcję delegata
Ministerstwa Opieki Społecznej rządu RP na uchodźstwie, potem także
przewodniczącego Komitetu Pomocy Uchodźcom Polskim w Portugalii. Był on autorem
cennych wspomnień z tego okresu i wykorzystanej w albumie obszernej
dokumentacji fotograficznej.
Album został podzielony na dziesięć tematycznych rozdziałów,
w których fotografie są dokładnie opisane i przejrzyście zaprezentowane odbiorcy
na ponad 350 stronach albumu w formacje A4, pięknie wydanego na papierze
kredowym i w twardej oprawie. Wydzielono rozdział dla polsko-portugalskich
relacji przed II wojną światową i dla RP w przededniu wojny. Ciekawy jest
rozdział o polskich osobistościach w Portugalii w czasie wojny oraz dotyczący
cywilnych uchodźców i ich codziennego życia w kraju nad Tagiem. Zamieszczone w
książce zdjęcia pochodzą głównie z Lizbony, ale także z innych miejsc, m.in. z
Caldas da Rainha, Évory, Porto, Estoril, Cascais, Sintry, Óbidos, Alcobaça,
Madery i innych. Te inne miejsca poza Lizboną zostały zilustrowane przed
wszystkim w rozdziale Ośrodki poza Lizboną, w których przebywali polscy
uchodźcy w czasie II wojny światowej, ale także w innych. Album jest bogatą
galerią znanych i anonimowych postaci przebywających w czasie II wojny
światowej w Portugalii. Jak czytamy we wstępie, wykorzystano 528 fotografii i 8
skanów dokumentów. Podano źródła pochodzenia tych zdjęć, spora ich ilość
pochodzi z Narodowego Archiwum Cyfrowego w Warszawie.
Antonio Tabucchi
przekład Joanna Ugniewska
Opowiadania ilustrowane
Czuły Barbarzyńca 2014

Do przeczytania Opowiadań ilustrowanych niech
zachęci Was notatka wydawnicza zamieszczona na ostatniej stronie okładki
książki: „W Opowiadaniach ilustrowanych napotkamy współczesnych malarzy
włoskich, portugalskich, latynoamerykańskich, ale także stałe wątki twórczości
Tabucchiego: »przestrzeń, czas, pamięć«, jak sam napisał. A wśród niezliczonych
postaci, rzeczywistych i wyobrażonych, jedna powraca wielokrotnie, towarzysząc
włoskiemu pisarzowi również w tym ostatnim zbiorze: Fernando Pessoa”. Tak,
zapomniałem dodać, że tak jak w tytule, opowiadania są ilustrowane
reprodukcjami dzieł sztuki. Więcej tutaj.
Norman Lewis
Grobowiec w Sewilli. Podróż przez Hiszpanię u progu wojny domowej
Czarne, 2013 Tytuł książki w ogóle nie wskazuje na związki z Portugalią i zabierając się za lekturę takie miałem przekonanie. Lewis opowiada historię dwóch mężczyzn podróżujących z Anglii do Sewilli w celu odnalezienia rodzinnego grobowca - o to prosi ich ojciec (dla jednego) i teść (dla drugiego), Sycylijczyk o hiszpańskich korzeniach Ernesto Corvaja. Podróż chcą rozpocząć od San Sebastián blisko francuskiej granicy, a następnie nieco okrężną drogą, m.in. przez Salamankę i Valladolid, zwiedzając nieco Hiszpanię, podróżować do Sewilli.
Okazało się jednak, że ich podróż zbiega się z wybuchem w Hiszpanii walk tzw. Rewolucji 1934. Do Madrytu można się dostać jedynie przez Saragossę, bo tylko stamtąd odchodzą pociągi do stolicy, z kolei do Saragossy z Pampeluny najlepiej było iść pieszo... Gdy już znaleźli się w Salamance, najlepszym rozwiązaniem okazała się podróż autobusem do Barca d'Alva. A to już Portugalia. W związku z walkami w Hiszpanii większość dróg była zamknięta, nie kursowały pociągi, a wprowadzenie stanu wyjątkowego było tylko kwestią czasu. Droga przez Portugalię miała być dłuższa, ale pewniejsza.
Poczynając od końca rozdziału dziesiątego do trzynastego możemy poczytać o ciekawym spojrzeniu na Portugalię lat 30. XX w. Już sam początek trochę zadziwia a nawet przeraża bohaterów: [...] bo tam jest bardzo tanio. [...]. Portugalczycy podróżują, ile mogą, ponieważ uważają, że to pomaga na wątrobę. Jedna osoba na dwie nie wie dokąd jedzie ani kiedy dojedzie. Według nich im wolniejszy pociąg, tym lepsze trawienie. Może nie powinienem o tym wspominać, ale jeśli tam pojedziecie, to sami się przekonacie, że ekspres z Salamanki do Porto osiąga średnią prędkość dziesięciu kilometrów na godzinę. [...]. Teraz testują tam pociągi z silnikiem Diesla i elektryczną przekładnią, które na długich trasach uzyskują średnią trzech kilometrów na godzinę. I później, jeszcze w dziesiątym rozdziale, tak jeden z bohaterów widział portugalskie krajobrazy i przepiękne dziś tereny Alto Douro: Skrawki pejzażu, które stamtąd zdołaliśmy dostrzec [z siedzenia po turecku na podłodze wagonu, między bagażami], trochę nas rozczarowały. Wzgórza, między którymi wiła się Duero, były tak szczelnie okryte polami uprawnymi, że sama rzeka wydawała się równie atrakcyjna jak kanał nawadniający. [...]. Cały krajobraz był niczym jeden wielki, ciągnący się w nieskończoność zagon kapusty. Podróż do Sewilli panowie przerwali na wieść o sensacyjnym zabójstwie czarownicy w Marco de Canaveses, wiosce niedaleko Porto. Naprawdę warto przeczytać o tym wydarzeniu. Kolejnym celem podróży jest Coimbra, o której bohaterowie wiedzieli, że tutejsi lekarze specjalizują się w bólach krzyża, poza tym było to miasto niezliczonych herbaciarni i żebraków, słynące jednak przede wszystkim z dziwacznych wypadków (np. właśnie runął dom składający się z dziewięciu izb zbudowanych jedna na drugiej).
Z Coimbry do Lizbony podróż trwała osiem godzin (dziś dwie pociągiem pospiesznym, Alfa Pendularem niewiele ponad godzinę). Ze stolicy Anglicy wyruszyli kolejnym pociągiem na południe. Opisują niespotykaną biedę, ludzi na ulicy w jednym bucie, domy bez okien i kominów, a w pociągu: Każda grupka wieśniaków wiozła z sobą dziesięciolitrowy kamienny dzban z winem, który krążył nad barierkami między przedziałami. Powiedziano nam, że w sklepie w Lizbonie winogrona kosztowały równowartość pensa za kilogram, a wino, bez którego nigdzie się nie ruszano, dwóch pensów za litr. Podróżowanie trzecią klasą okazało się atrakcją samą w sobie, a wspólne picie wina niemal sakramentalnym rytuałem, który błyskawicznie zacieśniał więzi miedzy współpasażerami.
Podróż zakończyła się w Villa Real de Santo António, gdzie po przekroczeniu rzeki można się było znaleźć w Hiszpanii. Pod koniec książki jest jeszcze epizod polskiego przestępcy oraz Niemca, którego wiza zaraz straci ważność.

Iza Klementowska
Samotność Portugalczyka
Czarne 2014
Samotność Portugalczyka to reportaże o ludziach z Portugalii, białych, czarnych, Arabach, Cyganach, Portugalczykach. Iza Klementowska zamieszkała w Bairro Alto, lizbońskiej dzielnicy, i zebrała ciekawy materiał. Mówi o tym w wywiadzie dla „Dużego Formatu”, który warto przeczytać (można tutaj). A w samej książce przeczytałem wiele ciekawych rzeczy, których dotąd o Portugalii i jej mieszkańcach nie wiedziałem albo moja wiedza była niekompletna czy wręcz pobieżna. Czy wiedzieliście na przykład, że Portugalczycy wymyślili kompas? Albo że to Portugalczycy nauczyli Anglików pić herbatę, a pierwszą angielską królową, która to zrobiła, była Katarzyna Bragança – Portugalka? Albo że prawdziwe Casino Royal znajduje się w Cascais, a Jamesa Bonda wymyślono w Estoril? Inne ciekawostki? Livraria Bertrand w Lizbonie jest najstarszą księgarnią na świecie. Portugalia jest jedynym krajem w Europie, który nie spalił ani jednego templariusza i pierwszym krajem na świecie, w którym zniesiono karę śmierci. Sporo tego – resztę przeczytajcie sami!
Inne ciekawe rzeczy, o których pisze autorka to m.in. targ złodziei – Feira da Ladra, na którym byłem w sobotę, i na którym pięć lat temu spotkałem kobietę, która dawno temu do Lizbony przybyła z Polski – za dziećmi, które postanowiły tu osiąść. Staruszka dorabiała do emerytury sprzedając piękne haftowane obrusy, których bynajmniej nie kradła. Ciekawa jest historia trzech Marii, które zasiadły na ławie oskarżonych po opublikowaniu Nowych listów portugalskich (Novas Cartas Portuguesas) albo Dom Antoniego, który nie wiedział za co został aresztowany i torturowany w czasach dyktatury Salazara. Ciekawy jest reportaż poświęcony samemu dyktatorowi, któremu w pewnym momencie bardzo zasmakowały bażanty. Wzruszająca jest historia pochodzącej z Brazylii Amálii z Almady, która z okien sypialni swego mieszkania widzi Chrystusa, tego z pomnika w Almadzie, tak samo jak historia Any, która dostała siedem listów z pogróżkami. Opis Fatimy jest zbliżony do moich odczuć – miejsce, w którym robi się biznes, a naiwni wierni napełniają kieszenie tym, którzy go robią (aczkolwiek nigdy tam nie byłem, nie licząc przesiadki na dworcu autobusowym). Z pisarzem Gonçalo M. Tavaresem (jego książki ukazywały się w Polsce) autorka rozmawia o tym, co jest w stanie obrazić Portugalczyka, a z pewnym Erykiem o tym, dlaczego chce on wrócić do Angoli, i czy w Portugalii jest rasizm. O portugalskim rasizmie można znaleźć w książce więcej wypowiedzi. Jeśli ktoś nie zna, warto przeczytać rozdział o konsulu Mendesie, którego historię znałem do tej pory głównie z filmu Konsul z Bordeaux.
Więcej tutaj

Leksykon miast intymnych. Swobodny podręcznik do geopoetyki i kosmopolityki
Czarne 2014
Lizbona pojawia się tu tylko na dwóch stronach, ale i tak warto wspomnieć o książce w tym miejscu. Jurij Andruchowycz był w Lizbonie dwukrotnie - tak przynajmniej wynika z zapisków w Leksykonie - w 2000 i 2005 r. Książkę warto polecić zarówno tym, którzy odwiedzili opisywane miasta (a na pewno nie znajdzie się wielu, którzy będą znali wszystkie) i chcą sobie porównać wrażenia, jak i tym, którzy dopiero chcą poznać niektóre z nich. Każde miasto to pretekst do mniej lub bardziej, zazwyczaj bardziej ciekawej historii. Lektura miła w odbiorze, przynajmniej jak dotąd, bo całości jeszcze nie przeczytałem.
Pisząc o Lizbonie, Andruchowycz przytacza własną historię związaną z pewnym napisem na ścianie w Alfamie, a całą notatkę kończy następująco:
Gdyby Najwyższy Designer pozwalał każdemu z nas przed narodzeniem pojeździć po świecie i wybrać sobie przyszłą ojczyznę, to wybrałbym właśnie to piękne miejsce, w którym przekleństwo niczym nie różni się od błogosławieństwa i jest tylko jedną z jego form.
Więcej tutaj
José Luís Peixoto
Puste spojrzenie
Prószyński i S-ka 2008
Niektórzy piszą, że książka jest literackim majstersztykiem, inni że Portugalia ma już drugiego José Saramago. Dla mnie powieść na pewno była trudna w odbiorze, przynajmniej na początku, zanim udało mi się wgryźć w opisywany świat, wczuć w rolę bohaterów i utożsamić z portugalską społecznością małego miasteczka czy wioski, która istnieje nie wiadomo gdzie.
Powieść nie jest łatwa, bo i bohaterowie nie są oczywiści. Są tu syjamscy bracia złączeni opuszkiem małego palca u ręki, jest ślepa prostytutka, olbrzym, który zapładnia żonę Józefa, jest kaleki cieśla, kucharka, jest mnóstwo starych i jeszcze starszych ludzi (którzy tak długo mogą żyć tylko w tej powieści). Jednak charakteryzuje ich nie tylko fizyczność. Są charakterystyczni ze względu na swoją osobowość, dosadnie opisywaną przez Peixoto, która uwidacznia się podczas pogrzebów i innych dotykających ich nieszczęść, których w książce nie brakuje. Cierpienie jest tu niemal podstawą egzystencji bohaterów, a im ich ból jest wyrazistszy, tym życie ich wydaje się bardziej prawdziwe i realne. Nie bez znaczenia jest tu przyroda, którą autor bardzo umiejętnie wpisuje w losy bohaterów.
Gdzieś w internecie przeczytałem, że proza Peixoto mieści się w nurcie portugalskiego realizmu magicznego, przy czym stylem nawiązuje do twórczości José Saramago. Ciekawą recenzję książki można znaleźć tutaj, a ja zachęcam do lektury Pustego spojrzenia.
Więcej tutaj
Krzysztof Środa

Prywatny przewodnik po różnych stronach świata
Czarne 2014
Autor wspomina w książce o Maderze i Funchal próbując ustalić tożsamość miejsca widocznego na reprodukcji pocztówki. Zamieszcza przy okazji informację, że w atlasie drogowym Europy firmy Makro & Metro brak mapy Madery, którą udało mu się znaleźć w Atlasie win świata Johnsona (na s. 212-213).
Lizbona. Miasto światła w cieniu wojny 1939-1945
Czytelnik 2015

Tytuł książki z kolei odzwierciedla niejako nocne spojrzenie na miasto z góry – podczas gdy cała Europa w okresie wojny kryła się w ciemności, Lizbona była rozświetlonym punktem na mapie. Tak jak na zdjęciu z okładki.
Stolica Portugalii była spokojnym miastem, w którym z rzadka bywali obcokrajowcy, a kawiarniane stoliki zajmowali miejscowi, głównie mężczyźni, którzy przy filiżance ulubionej bica i prasie omawiali bieżące wydarzenia. Wojna wydawała się początkowo odległą sprawą. Jednak sytuacja szybko uległa zmianie, a Lizbona stała się miejscem, do którego przez Hiszpanię zmierzali wszyscy ci, którzy przed niebezpieczeństwami wojny chcieli udać się do Palestyny lub Stanów Zjednoczonych. Z Lizbony odpływały w tych kierunkach statki i odlatywały wodnosamoloty, samoloty i sterowce.
Większość zagadnień pojawiających się w książce autor omówił w kontekście sojuszu brytyjsko-portugalskiego, jednak nie ma to żadnego negatywnego wpływu na lekturę książki czy też ogląd sytuacji. Portugalia była od dziesiątek lat partnerem Wielkiej Brytanii i po wybuchu wojny sytuacja ta miała nie ulec zmianie. Problemem, z którym musiał sobie poradzić Salazar, było postrzeganie tego sojuszu przez Niemców, którzy ewentualną dotychczasową współpracę mogli uznać za złamanie zasad neutralności. Sytuacja, w jakiej znalazła się Portugalia, skądinąd państwo słabe, biedne i słabo rozwijające się w owym czasie, wymagała od Salazara niezłej „gimnastyki”, która pozwoliłaby uchronić kraj i jego obywateli przed groźbą ataków i udziału w wojnie. W ogólnej ocenie bardzo dobrze mu się to udało, natomiast niektóre sposoby, do których się uciekał, pozostają kwestią dyskusyjną co do ich moralności czy uczciwości.
O tych wszystkich kwestiach można przeczytać w książce Brytyjczyka Neilla Lochery’ego Lizbona. Miasto światła w cieniu wojny 1939–1945. Autor jest historykiem i publicystą specjalizującym się m.in. we współczesnej historii regionu śródziemnomorskiego, co pozwala sądzić, że zna się na tym, o czym pisze w książce, a jej lektura uświadamia, że jego wiedza została poprzedzona licznymi badaniami źródłowymi.
Z książki można się dowiedzieć różnych, czasami bardzo zaskakujących informacji, ciekawostek, faktów..., na przykład tego, co było powodem, że Salazar zastąpił zdjęcie Mussoliniego na swoim biurku podobizną papieża, albo tego, ile wysiłku kosztowało go, by nie dopuścić do zajęcia Azorów przez wojska jednej lub drugiej z walczących w czasie wojny stron. Dowiemy się także, jaka była historia przyznania dyktatorowi honorowego tytułu naukowego Uniwersytetu w Oksfordzie oraz jak wyglądał rozkład dnia portugalskiego przywódcy.
Ciekawa jest historia księcia i księżnej Windsoru, którzy przybyli do Portugalii tylko na chwilę, a zostali znacznie dłużej w domu Ricardo Espírito Santo, skądinąd przyjaciela Salazara. Jak zakończyła się operacja „Willi”, i jakie skutki miała dla stron wojny? Jaką rolę odegrał w niej wspomnianyRicardo Espírito Santo? Wątek pary książęcej kończy się 1 sierpnia 1940 r. o godz. 15.00 – wówczas wsiadają na pokład parowca „Excalibur” i udają się w drogę na Bahamy, gdzie książę Edward miał objąć stanowisko gubernatora.
Jeszcze przed przybyciem książęcej pary Salazar zarządził zorganizowanieExposição do Mundo Português, czyli Wystawy Świata Portugalskiego w celu uczczenia osiemsetnej rocznicy powstania państwa portugalskiego (1140 r.) i trzechsetnej wyzwolenia spod panowania hiszpańskiego (1640 r.). Za techniczne aspekty organizacji wystawy odpowiedzialny był Duarte Pacheco, przedwcześnie zmarły (16 listopada 1943 r. w wyniku wypadku samochodowego) minister oraz prezydent Lizbony, budowniczy m.in. lizbońskiego lotniska, z którego wszyscy korzystamy do dziś. Wystawa oraz towarzyszące jej wydarzenia to jeden z szeroko opisanych w książce tematów.
Dzięki lekturze dowiemy się, że Marc Chagall, poproszony przez Peggy Guggenheim o pożyczenie na podróż 50 dolarów Maxowi Ernstowi, odmówił wykręcając się w niezbyt ładny sposób próbując tymczasem przetransferować do Stanów Zjednoczonych 8 tys. dolarów. Grupie uciekinierów, w której oprócz Peggy Guggenheim i Maxa Ernsta był Laurence Vail oraz ich rodzina i przyjaciele, pomagał Varian Fray, Amerykanin, którego historia pomocy żydowskim uchodźcom z Francji przez Hiszpanię i Portugalię również została opisana w książce. Podobnie zresztą jak losy Aristidesa de Sousy Mendesa, który swoje czyny przypłacił utratą stanowiska i dożywotnią banicją dyplomatyczną. Salazar w żaden sposób nie tolerował wychylania się poza wytyczone przez siebie ramy. Sporo miejsca poświęcono w książce temu dzielnemu ambasadorowi, jego historię można też poznać oglądając filmy biograficzne, które czasem pojawiają się w telewizji w Polsce − Konsul z Bordeaux oraz Désobéir (Aristides de SousaMendes). Autor umniejsza nieco jego rolę, ale tylko poprzez udokumentowaną redukcję liczb uratowanych, które dotychczas wydawały się mocno zawyżone, w żaden sposób nie umniejszając jego zasług.
A czy wiecie, czym była wolframowa gorączka? Jej wątek przewija się przez całą książkę, bo i przez całą wojnę wolfram odgrywał dużą rolę, zarówno dla obu walczących stron, jak i dla gospodarki portugalskiej. A może zwłaszcza dla niej. Czy ten neutralny kraj handlował wolframem uczciwie, i czy słusznie bogacił się na wydobyciu i sprzedaży tego cennego w czasie wojny surowca i jaki miało to wpływ na zwykłego portugalskiego obywatela? Okazuje się, że ogromny.
eden z rozdziałów poświęconoLesliemu Howardowi, gwiazdorowi znanemu m.in. z filmu Przeminęło z wiatrem, którego ostatnie zdjęcie, zrobione podczas kolacji w lizbońskim hotelu Aviz, zostało zamieszczone w książce. Dlaczego była to ostatnia fotografia aktora? Co stało się z samolotem do Anglii, na pokład którego wsiadł on 1 czerwca 1943 r.?
Leslie Howard to nie jedyny „hollywoodzki” wątek książki. Pod koniec filmuCasablanca jest scena, w której samolot z Victorem Laszlo i Ilsą Lund odlatuje w stronę neutralnej Lizbony. W książce czytamy, że „w latach drugiej wojny światowej realia tego miasta w niezwykłym stopniu przypominały scenerięCasablanki, tak iż wiele osób działających w Lizbonie w późniejszym okresie wojny określało stolicę Portugalii czułym mianem »drugiej Casablanki«”. Z kolei kasyno w Estoril było miejscem, w którym w blackjacka grał Ian Fleming, młody agent zajmujący się w Casino Estoril przygotowaniem akcji o kryptonimie Golden Eye. Lizbona i okolice były przepełnione szpiegami niemieckimi i brytyjskimi, którzy niemal otwarcie działali tam w czasie wojny, i którym poświęcono w książce sporo wątków, co z kolei sprawia, że czyta się ją jednym tchem.
Ciekawy wątek, dotyczący Salazara, pojawia się pod koniec książki. W pewnym momencie w prasie brytyjskiej opublikowano informację, żeAntónio de Oliveira Salazar wziął ślub z portugalską arystokratką Caroliną Assecą, a zdjęcie na jednej z okładek podpisano: „Salazar z Portugalii, dziekan dyktatorów”. Kwestia była o tyle ważna, że przywódca dawał wcześniej do zrozumienia, że nie zamierza mieć żony czy dzieci, by w pełni móc poświęcić się sprawom kraju. Spekulacje o związku, a tym bardziej ślubie niosły za sobą daleko idące przypuszczenia, że wówczas dyktator musiałby opuścić stanowisko. Nie było to całkiem dobrze widziane np. przez Anglię, o czym wyczerpująco pisze w swojej książce Neil Lochery.
Zgłębia też bardzo dokładnie kwestię portugalskiego, a właściwie nazistowskiegozłota, który stał się problemem międzynarodowym po wojnie, a Portugalia stanęła przed problemem zwrotu nabytych w czasie wojny sztabek. Zakończenie tej kwestii jest co najmniej zaskakujące. Tak samo jak to, że Portugalia znalazła się w gronie trzech neutralnych państw europejskich, których rządy przesłały do Niemiec kondolencje na wieść o śmierci... Hitlera.
Książkę przeczytałem niemal jednym tchem, co jest zasługą przede wszystkim lekkiego stylu, w jakim została napisana. Jednocześnie jest naszpikowana informacjami z okresu wojny, o których istnieniu większość z nas nie zdaje sobie sprawy, popartymi rzetelnymi odniesieniami do zachowanych dokumentów, do których udało się dotrzeć autorowi. Polecam lekturę zarówno fanom i wielbicielom Lizbony i Portugalii, jak i miłośnikom historii, a także wszystkim ciekawym i ciekawskim.
Więcej tutaj
Arturo
Pérez-Reverte; przekł. Joanna Karasek
Cierpliwy snajper
Wydawnictwo Znak 2015

Choć moim
zdaniem główną bohaterką jest jednak dziewczyna Alejandra Varela, której
wszyscy mówią Lex. Ma ona dość
specyficzną pracę, która zresztą mogłaby mi się podobać. Zajmuje się
wyszukiwaniem ciekawych autorów i książek, na zlecenie wydawców, którzy całkiem
nieźle jej płacą (pod warunkiem, że doprowadzi zlecenie do końca). W żargonie
wydawniczym taka osoba to skaut. I właśnie Sniper jest jej kolejnym zleceniem.
Pewien wydawca chce opublikować książkę z pracami grafficiarza, wydaniu
towarzyszyłyby wystawy w Nowym Jorku, a całość miałaby być ogromną sensacją, za
którą organizatorzy są w stanie zapłacić naprawdę ogromne kwoty. Problem polega
na tym, że nikt nie wie gdzie przebywa Sniper, ani jak do niego dotrzeć. I
bardziej niż pewne jest też to, że raczej nie będzie zainteresowany ofertą, no
chyba że ktoś go przekona... Lex podejmuje się zadania. Co ją do tego motywuje?
Czy tylko spore pieniądze, czy może coś jeszcze? Być może jeszcze chęć poznania
artysty uchodzącego za postać kultową, przystojnego mężczyznę, w którym
grafficiarze widzą boga, a kobiety zwyczajnie się podkochują. Jednak Lex to
raczej nie dotyczy, woli kobiety. Kiedyś zresztą była z jedną grafficiarką…
Ale, jej motywacje czytelnik poznaje w trakcie lektury książki, zatem wszystko
przed Wami.
No więc Lex
ma za zadanie odnaleźć Snipera i przekazać mu ofertę wydawcy. Pierwsze kroki
kieruje do znajomego policjanta, którego wypytuje o Snipera. Nie dowiaduje się
zbyt wiele, ale pewien trop prowadzi do Lizbony, gdzie artysta zorganizował
akcję, podczas której cała Lizbona została pokryta pewnym motywem nawiązującym
do książki portugalskiego noblisty José Saramago Miasto ślepców. Na czym
dokładnie polegała akcja, w żargonie grafficiarzy nazywana bombingiem? Całe
miasto zostało pokryte tysiącami ślepych oczu, począwszy od siedziby Fundacji
Saramago (na zdjęciu) promieniście rozchodzącymi się we wszystkie strony
miasta. Na usuwanie skutków tej masowej i bezlitosnej akcji władze Lizbony
wydały prawie pół miliona euro. Pewnych informacji o graffiti w Lizbonie, o
zorganizowaniu przestrzeni dla tego typu artystów i znikomych o Sniperze
udziela naszej bohaterce lizboński porucznik Caetano Dinis, do którego namiary
dostała od swojego hiszpańskiego znajomego policjanta. Przy okazji lektury tej
książki, jeszcze przed przyjazdem bohaterki do Portugalii, dowiadujemy się, czym
się różnią graffiti od murali – no więc, cytując tytuł drugiego rozdziału,
„jeśli jest zgodne z prawem, to nie jest graffiti”.
Podczas
pobytu Lex w Lizbonie spacerujemy razem z nią znajomymi uliczkami, którymi się
przechadza, zaglądamy do jej ulubionego hotelu, w którym zazwyczaj się
zatrzymuje podczas pobytów w stolicy Portugalii, czy robimy sobie przejażdżkę
windą. Okazuje się także, że razem z nią stajemy twarzą w twarz z mężczyzną w
zielonym płaszczu, którego pierwszego dnia pobytu bohaterka spotyka już trzeci
raz. Być może tylko jej się wydaje, że ktoś ją śledzi – ale nic więcej nie
napiszę, poza tym, że pan w zielonym płaszczu, w pewnym towarzystwie, pojawi
się jeszcze w Weronie, potem we Florencji…
A Lex w
Lizbonie spotyka się jeszcze z dwiema dziewczynami, które tworzą murale i
graffiti. Były siostrami bliźniaczkami o imionach Sim i Não – jako grafficiarki
podpisywały się też pseudonimem As Irmãs,
czyli siostry. Z Lex umówiły się na jednej z betonowych ramp nabrzeża Tagu, po
lewej stronie miały wieżę Belém, a za plecami tory kolejowe i autostradę.
Większość z Was już zapewne kojarzy, gdzie mniej więcej mogło się odbyć to
spotkanie. As Irmãs opowiadają naszej bohaterce, dlaczego zajęły się tworzeniem
graffiti, dlaczego zdecydowały się także na działalność legalną, i jaki jest
dla nich sens tego, co robią. Dzięki tym rozmowom poznajemy trochę bliżej
istotę sztuki jaką jest graffiti samo w sobie – czytałem o tym z
zainteresowaniem, bo zazwyczaj jestem tylko ciekawym odbiorcą tego, co pojawia
się na ścianach. Prawdopodobnie lektura tej książki nieco wpłynie na moje
postrzeganie sztuki ulicznej. Siostry współpracowały kiedyś ze Sniperem, stąd
zainteresowanie Lex dziewczynami – próbuje ona dowiedzieć się czegoś więcej na
temat lizbońskiej działalności grafficiarza i natrafić na jego trop. Czy jej
się to udaje i jakich informacji udzielają jej Sim i Não? Czy w ogóle są
pomocne? Musicie o tym przeczytać sami, nie mogę zdradzać zbyt wiele, by
czytało się Wam równie dobrze, jak mnie.
Co się
dzieje potem? Lizbona to tylko fragment książki, po niej akcja przenosi się do
Włoch, można się więc domyśleć, że w Portugalii Lex nie odnajduje Snipera, a
jakieś tamtejsze wydarzenia kierują jej kroki w stronę Werony. Ale czy na pewno
pojawi się tam Sniper, i czy jego kolejne akcje są jeszcze możliwe, skoro
artysta jest tak bardzo poszukiwany? Napiszę tylko, że jeszcze parę zwrotów
akcja ma w książce miejsce, a samo zakończenie zaskoczyło mnie w stu
procentach! Życzę udanej lektury i przyjemnego oglądania wszelakiej sztuki
ulicznej!
Więcej tutaj
Częsty przechodzień = Passageiro frequenteDaniel Jonas; przeł. Michał LipszycInstytut Kultury Miejskiej w Gdańsku, Wydawnictwo Słowo/obraz terytoriaGdańsk 2016
Wpisujący się w literacką dyskusję o współczesnym świecie i
człowieku tom zahacza o wiele ważnych kwestii. W wierszu Częsty przechodzień
(tytuł taki sam jak całego tomu) tytułowa postać to ktoś, kto pojawia się z
opóźnieniem, w którym to wydarzeniu nie bez znaczenia są początkowe słowa: „Oto
on: przybyły z opóźnieniem z przedmieść / w samo serce wszystkiego, w centrum
rzeczy”. Owo opóźnienie jest symboliczne, bo naznacza późniejszy spóźniony
widok, chwiejny krok pomiędzy opuszczonymi zbombardowanymi domami, zmiażdżonymi
ciałami, „bez fatygi społecznego piętna”. Sygnalizuje nieciągłość czasów, w
których żyjemy za pomocą charakterystycznych dla całej tej poezji słów,
próbując za ich pomocą bezskutecznie rozwiązać ów problem.
W ciągu poetyckiej świadomości poeta przekazuje swoje
spostrzeżenia jako pewnego rodzaju krajobraz psychiczny, który najbardziej
uwidacznia się w wierszu Plaża myślana. Mamy tu do czynienia z inscenizacją
spektaklu własnej refleksyjności: „Pada na plażę myślaną. / O wietrze, który
czuję, nie myślę, / przeszkadza mi, nie myślę o nim, / przeszkadza mi w tym, o
czym myślę, / i wszystko czyni mniej prawdziwym, / bo tyle ma myśl jego
przeszkód”.
O powtarzalnej beznadziejności, której bezwiednie
doświadczamy, może być wiersz Agnus Dei: „Przed tym barankiem co roku, / tam, w
miejscu wujków i cioć, / pan Rzeźnia siadywał i rżnął / krok po kroku”. Escher
albo czas to wiersz o ostrożnym zaciekawieniu przemijalnością, upływającym
czasem: „Pajęczyca czy co / po stepowaniu z sufitu się / spuszcza / lub wchodzi
jak saper po słupie / ze śliny / ku mnie / może ciekawa / tej drugiej sieci /
na mojej twarzy”. Upływający czas jest zresztą tematem wiersza Schyłkowe dni,
który otwiera tomik. W pierwszych jego słowach czytamy: „Zbierz wszystko, co
kiedyś było piękne, rozległe / i obiecujące, a potem zrób z tego paszę i dach
dla twoich niechlubnych dni zeschłej słomy”. Wraz z tym przemijającym czasem
przemija życie, które może skończyć np. jak „mucha uwięziona w pajęczym
gulaszu”. Więcej tutaj.
Max Bilski
Hotel w Lizbonie
Wydawnictwa Videograf 2015

Akcja zaczyna się od tego, że para ludzi, dziennikarzy
z Polski, leci na urlop do Lizbony. On, Michał, jest trochę zły na żonę Joannę,
że wygrała tę wycieczkę w jakiejś loterii i teraz zamiast do Chorwacji muszą
lecieć do Portugalii. Od razu poczułem lekką niechęć do głównego bohatera – też
mi poświęcenie i powód do narzekania. Prawdopodobnie większość z osób
zaglądających na bloga podziela moje zdanie, ale pewnie są osoby, dla których
Chorwacja jest tym, czym dla nas Portugalia, więc w sumie w jakiś sposób
rozumiem… No więc jest małżeństwo i jest ono trochę dziwne. Michał, który w
powieści jest narratorem, nazywa żonę
parę razy suką, bo jest taka i owaka, uważa że jej okropna fryzura wreszcie
pasuje do jej charakteru i takie tam. Ona często się na niego obraża, czemu się
w sumie nie dziwię, zdarza jej się wrzeszczeć na niego w miejscach publicznych,
albo znika na pół dnia i zapomina mu o tym wcześniej powiedzieć (a tymczasem w
hotelu mordują!). No ale rozumiem, że takie charaktery zostały stworzone na
potrzeby książki. Ciekawostką jest natomiast fakt, że oboje znają portugalski,
bo kiedyś po prostu postanowili uczyć się języków obcych, jako rzecz niezbędna
do podróżowania po świecie. Joannie nauka poszła nieco łatwiej, co jej mąż
zgrabnie tłumaczy zwalając wszystko na wysoki poziom inteligencji odtwórczej
małżonki (ona sama uważa, że po prostu ma chłonniejszy umysł).
Główni bohaterowie są na wycieczce do Lizbony razem z
całą grupą turystów z Polski i wszyscy mieszkają w pewnym hotelu w centrum
miasta (tak przynajmniej jest określana jego lokalizacja, chociaż z opisów
miejsc w pobliżu – niekoniecznie). Biuro
podróży, organizator wyjazdu, wysłało wraz z nimi przewodniczkę Alicję, którą
Michał obserwował już na lotnisku w Lizbonie, tuż po przylocie, i która była
wtedy nienaturalnie zdenerwowana. Okazało się potem, że powodem zdenerwowania
był… − jednak nie napiszę, bo pewnie
niektórzy od razu odgadliby kto kogo zamordował itp. A trupów w tej powieści
jest kilka, i każda zamordowana osoba należała do polskiej grupy turystów.
Zresztą kryminalne przygody zaczynają się już na początku pobytu w stolicy
Portugalii, a w pierwszą z nich wplątuje się nasz główny bohater. Ujawnia się
też jego dziennikarska dociekliwa strona i postanawia on rozwiązać zagadkę
dziwnych śmierci w lizbońskim hotelu. Do współpracy namawia żonę i przystojnego
portugalskiego policjanta Felipe, który okazuje się być także bardzo
kompetentny w swoim fachu. Uroda Portugalczyka zostaje podkreślona w kontekście
podekscytowania żony, z kolei odwrotne sytuacje są udziałem Michała, który
ogląda się czasem za zgrabnymi nogami długonogiej Danieli czy innymi
blondwłosymi pięknościami.
W sumie w powieści pojawia się kilka barwnych postaci
– jest starsze małżeństwo, w którym on jest urzędnikiem pewnego (nie wiadomo
jakiego) ministerstwa, a ona śmiertelnie chorą żoną, jest para rodzeństwa,
które okazuje się nie być rodzeństwem – on jest kochankiem (ukrywającym się, bo
żonatym), a ona jego kochanką, stanu wolnego. Inni członkowie wycieczki to
pewna starsza pani (nazywana przez Michała „Złotą Dorotą”), która okazała się
być babcią pewnego dziwnego mężczyzny zabierającego na urlop garnitury i
koszule z kołnierzykiem, i pewien samotny mężczyzna, Bogdan, który wydawał się
zwykłym podrywaczem-gawędziarzem. Innych członków wycieczki nie poznajemy, nie
licząc przewodniczki Alicji. Czy wśród wymienionych osób są trupy, które sieją
grozę wśród mieszkańców hotelu? I czy mordercą okaże się któryś z gości
hotelowych, czy może jednak będzie to włamywacz, którego ścigał Michał? A może
któryś z wymienionych przeze mnie członków polskiej grupy?
Mimo pewnych niedociągnięć w opisywaniu miejsca akcji,
które mogą przeszkadzać znawcom Lizbony (np. bohater bez problemu pieszo
pokonywał odległości między „starówką”, zamkiem św. Jerzego a klasztorem
Hieronimitów; ani razu nie padła nazwa Alfama czy nawet Praça do
Comércio), książkę czyta się lekko i przyjemnie, dzięki czemu jest
to idealna lektura na wakacyjne popołudnie. Bo akurat tutaj nie szczegóły
Lizbony a zagadki krwawych wydarzeń są ważne. A czy książka jest dobrym
kryminałem? Niech ocenią znawcy gatunku.
Więcej tutaj
Anna B. Kann
Powrót do Barcelony
Pascal 2015
Powrót do Barcelony nie jest książką wymagającą ani specjalnie ambitną czy skierowaną do wyszukanego odbiorcy. Nie chcę przez to napisać, że to powieść płytka, i tylko ktoś o niewyrafinowanym guście czytelniczym będzie się nią cieszyć. Jest to lektura z serii lekkich, łatwych i przyjemnych, w sam raz do pociągu, czy do poczytania pod drzewem w letnie upalne popołudnie. Niewątpliwą zaletą powieści są opisy dwóch pięknych miast – Barcelony i Lizbony, a także dwóch charakteryzujących te miasta obszarów kultury – flamenco i fado. Nas oczywiście bardziej interesuje Lizbona i fado, zresztą tylko ze względu na nie sięgnąłem po Powrót do Barcelony.
Powrót do Barcelony jest drugą częścią historii zawartej wcześniej w Do zobaczenia w Barcelonie – być może zechcecie przeczytać w tej kolejności, jeśli jednak ktoś jak ja chce pominąć część pierwszą, też tak można. Bohaterką historii jest 40-letnia prawniczka Ewa, która ma problemy w małżeństwie, zakochuje się w nauczycielu flamenco, gorącym Hiszpanie, potem wyrusza do Hiszpanii w pogoni za miłością i ratowaniem siebie i swojego życia. To tak krótko, upraszczając. Potem sprawy komplikują się jeszcze bardziej, bo jej ukochany okazuje się być niewierny, co nasza bohaterka odkrywa przypadkiem. Postanawia opuścić Barcelonę i swojego chłopaka, nie wie jednak, co dalej. Na lotnisku wsiada do samolotu do Lizbony, z myślą, że tam zbierze myśli i zastanowi się, jakich dokonać wyborów.
Dalsza część książki to ta, która najbardziej mnie zainteresowała, czyli zdarzenia opisane po przylocie bohaterki do Portugalii. Muszę przyznać, że przywoływane opisy Lizbony, miejsca i sytuacje są opisane bardzo rzetelnie. Ba, są nawet przypisy wyjaśniające niezrozumiałe kwestie, wątki historyczne lub po prostu sytuacje niejasne dla kogoś, kto Lizbony czy jej zwyczajów nie zna. Byłem pozytywnie zaskoczony i spodobała mi się ta część bardzo. Mogłaby nawet, w kryzysowej sytuacji, zastąpić przewodnik turystyczny komuś, kto przypadkiem znalazł się w Lizbonie z tą tylko powieścią... A może przesadzam?
Są przechadzki po mieście szlakiem kawiarni, nostalgicznych miejsc i zwyczajnych atrakcji. Są spacery szlakiem knajpek z fado, a w jednej z nich występuje nawet Polka..., spacery magiczną lizbońską nocą, którą większość z nas zna i pewnie kocha… Ewa poznaje w Lizbonie pewną dziewczynę, Polkę mieszkającą tu na stałe, która przybliża jej uroki miasta. Ale poznanie Lizbony przedstawionej w tej książce pozostawiam Wam drodzy Czytelnicy, tak jak i Waszej konfrontacji ze znaną Wam Lizboną i Waszymi odczuciami odnośnie portugalskiej stolicy, jej klimatu i magii.Opisanie tutaj szczegółów zepsułoby Wam lekturę, do czego w żaden sposób nie chcę doprowadzić.
Kolejne strony powieści rozwiązują perypetie bohaterki w sposób nieco zaskakujący, autorka wprowadza w niej bowiem wątki kryminalne (?), które doprowadzają do końca ten etap historii Ewy. Przy okazji dowiadujemy się, jaki związek z całą opowieścią ma historia kobiety opisana w pierwszym rozdziale – dla mnie początkowo był to trochę niejasny wstęp, który długo nie łączył się z całością. Być może po prostu niezbyt uważnie czytałem, a może rzeczywiście brakowało mi początku historii, tej opisanej w Do zobaczenia w Barcelonie? (więcej tutaj)
Świat w sekundzie tekst: Isabel Minhós Martins
ilustracje: Bernardo Carvalho
przekład: Jakub Jankowski
Tako 2015

Dla przykładu - gdy statek napotyka sztorm na Morzu
Bałtyckim, w tym samym czasie winda mknie pomiędzy piętrami wieżowca w Nowym
Jorku, a dojrzała pomarańcza spada z drzewa w ogrodzie w Portugalii. Gdy
mężczyzna w Tokio zatrzymuje się na chwilę by odpocząć, w innym mieście
listonosz dostarcza przesyłkę do adresata. Na końcu książeczki znajduje się
mapa świata, na której zaznaczono pojawiające się w opowieści miejsca.
Dzień na plaży historia i ilustracje: Bernardo Carvalho
Tako 2015

Morze tekst:
Ricardo Henriquesilustracje:
André Letriaprzekład: Jakub Jankowski
Tako 2016
wydawcy, jest to „błyskotliwy leksykon, który bawi się
znaczeniami figur i słów związanych z morzem. Przedstawia ogrom morza w wielu
aspektach: faunę i florę, ludzi morza i ich kulturę. Podaje fakty i liczby,
sięga po folklor, poezję i humor”. Dodatkowo książka jest bardzo ładnie wydana,
w dużym (nieco więcej niż A4) formacie, a jej projekt graficzny doskonale
komponuje się z tematem. Doskonała na prezent, w sumie nie tylko dla dziecka, bo
sam też sporo się z niej dowiedziałem.
Vergílio Ferreira Objawienie, przełożył Ireneusz Kania
Wydawnictwo Literackie 1979

Za najbardziej wartościowy dorobek Ferreiry uważa się
powieści z okresu egzystencjalnej epoki pisarza, w których podstawowym
zagadnieniem jest rozpatrywanie czynnego działania człowieka jako usprawiedliwienie jego wartości, zarówno wobec świata, jak i
własnego sumienia.
Tematem powieści Objawienie jest prawda o życiu, niebędąca
sumą rozumowań, lecz obecnością absolutną, we krwi. Jest to prawda często
nieuświadamiana, ale mogąca nagle zostać objawiona. Bohater powieści, Alberto,
a wraz z nim po prostu człowiek odkrywa
swoją prawdę o życiu, a także usprawiedliwienie swojego losu na ziemi wobec
nieuchronnej śmierci. W wewnętrznym konflikcie Alberta i dramatach innych
postaci powieści kształtuje się problematyka egzystencjalna, którą pisarz
rozumie jako uświadomienie sobie własnego „ja”. A jak czytamy tutaj,
nie jest to zła powieść, którą warto przeczytać: „Podobno najwspanialszy
przedstawiciel portugalskiego egzystencjonalizmu fenomenologicznego.
Przynajmniej tak głosi informacja umieszczona przez wydawcę na książce. To musi
budzić niepokój. To stwarza wrażenie, że mamy do czynienia z dalekim pobratymcą
Sartre'a i Heideggera. Ach, to ciągłe poszukiwanie siebie, to ciągłe
przeżywanie. Nie jest to zła powieść, dużo w niej tej
"egzystencjalnej" mordęgi ze sobą i światem. Całość okraszona jakże
patetycznym językiem. Opisy przyrody, stanów wewnętrznych - zakrawają na
niezamierzony kicz. Ale to można chyba wybaczyć temu panu. Jest w jego
pisarstwie coś portugalskiego, co sprawia że lektura ma walor krajoznawczy. W
sumie, dość urokliwa opowieść, można by i z tego film zrobić. Mimo wszystko, to
nie jest zła literatura, choć oko krytyka tak nad nią czuwa i karci. Takich
panów się nie skreśla, nie skreśla się nauczycieli licealnych, mimo że wszystko
by na to wskazywało. A jednak, przeczytałem całość”.
Powyższy opis stworzyłem na podstawie Posłowia zamieszczonego na końcu polskiego wydania powieści.
Ana Veloso Bądź zdrowa Lizbono, Świat Książki
Elisabeth Luard Kuchnia hiszpańska i portugalska, Elipsa 2008
Marcin Kydryński Lizbona. Muzyka moich ulic, G+J RBA 2013
José Saramago Mały pamiętnik, Świat Książki 2012
Pascal Mercier Nocny pociąg do Lizbony, Noir Sur Blanc
Iwona Słabuszewska-Krauze Ostatnie fado, Otwarte
Fernando Pessoa Poezje zebrane Alberta Caeiro, Czuły Barbarzyńca 2011
Fernando Pessoa Księga niepokoju, Czuły Barbarzyńca 2013
Frenando Pessoa Bankier anarchista, Jirafa Roja 2010
José Saramago Podróż słonia, Rebis 2012
Antonio Tabucchi Podróże i inne podróże, Czytelnik
Maria Danilewicz-Zielińska Polonica portugalskie, Biblioteka Więzi 2005
Domingos Amaral Kiedy Salazar spał, Świat Książki 2009
Renata Gorczyńska Szkice portugalskie, Zeszyty Literackie, FZL 2014
Fernando Pessoa Księga niepokoju spisana przez Bernarda Soaresa, pomocnika księgowego w Lizbonie, Lokator 2013
José Saramago Historia oblężenia Lizbony, Rebis 2002
José Saramago Rok śmierci Ricarda Reisa, Rebis 2010
Cyril Pedrosa Portugalia, Timof comics 2013
Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuń