Przejdź do głównej zawartości

Neil Lochery: Lizbona. Miasto światła w cieniu wojny 1939-1945 + KONKURS


Portugalia była jednym z nielicznych państw w Europie, które pozostały neutralne w czasie II wojny światowej (obok Szwajcarii i Irlandii). Przynajmniej oficjalnie, bo historia pokazała, że nie dało się całkowicie uniknąć zawirowań wojennych, a niektóre głosy wręcz zarzucają, że początkowa neutralność pod koniec wojny istniała tylko w teorii.
Okładka polskiego wydania książki
(źródło zdjęcia tutaj)
Tytuł książki z kolei odzwierciedla niejako nocne spojrzenie na miasto z góry – podczas gdy cała Europa w okresie wojny kryła się w ciemności, Lizbona była rozświetlonym punktem na mapie. Tak jak na zdjęciu z okładki.
Stolica Portugalii była spokojnym miastem, w którym z rzadka bywali obcokrajowcy, a kawiarniane stoliki zajmowali miejscowi, głównie mężczyźni, którzy przy filiżance ulubionej bica i prasie omawiali bieżące wydarzenia. Wojna wydawała się początkowo odległą sprawą. Jednak sytuacja szybko uległa zmianie, a Lizbona stała się miejscem, do którego przez Hiszpanię zmierzali wszyscy ci, którzy przed niebezpieczeństwami wojny chcieli udać się do Palestyny lub Stanów Zjednoczonych. Z Lizbony odpływały w tych kierunkach statki i odlatywały wodnosamoloty, samoloty i sterowce.

Większość zagadnień pojawiających się w książce autor omówił w kontekście sojuszu brytyjsko-portugalskiego, jednak nie ma to żadnego negatywnego wpływu na lekturę książki czy też ogląd sytuacji. Portugalia była od dziesiątek lat partnerem Wielkiej Brytanii i po wybuchu wojny sytuacja ta miała nie ulec zmianie. Problemem, z którym musiał sobie poradzić Salazar, było postrzeganie tego sojuszu przez Niemców, którzy ewentualną dotychczasową współpracę mogli uznać za złamanie zasad neutralności. Sytuacja, w jakiej znalazła się Portugalia, skądinąd państwo słabe, biedne i słabo rozwijające się w owym czasie, wymagała od Salazara niezłej „gimnastyki”, która pozwoliłaby uchronić kraj i jego obywateli przed groźbą ataków i udziału w wojnie. W ogólnej ocenie bardzo dobrze mu się to udało, natomiast niektóre sposoby, do których się uciekał, pozostają kwestią dyskusyjną co do ich moralności czy uczciwości.

O tych wszystkich kwestiach można przeczytać w książce Brytyjczyka Neilla Lochery’ego Lizbona. Miasto światła w cieniu wojny 1939–1945. Autor jest historykiem i publicystą specjalizującym się m.in. we współczesnej historii regionu śródziemnomorskiego, co pozwala sądzić, że zna się na tym, o czym pisze w książce, a jej lektura uświadamia, że jego wiedza została poprzedzona licznymi badaniami źródłowymi.
Neil Lochery, autor książki (źródło zdjęcia tutaj)
Z książki można się dowiedzieć różnych, czasami bardzo zaskakujących informacji, ciekawostek, faktów..., na przykład tego, co było powodem, że Salazar zastąpił zdjęcie Mussoliniego na swoim biurku podobizną papieża, albo tego, ile wysiłku kosztowało go, by nie dopuścić do zajęcia Azorów przez wojska jednej lub drugiej z walczących w czasie wojny stron. Dowiemy się także, jaka była historia przyznania dyktatorowi honorowego tytułu naukowego Uniwersytetu w Oksfordzie oraz jak wyglądał rozkład dnia portugalskiego przywódcy.

Ciekawa jest historia księcia i księżnej Windsoru, którzy przybyli do Portugalii tylko na chwilę, a zostali znacznie dłużej w domu Ricardo Espírito Santo, skądinąd przyjaciela Salazara. Jak zakończyła się operacja „Willi”, i jakie skutki miała dla stron wojny? Jaką rolę odegrał w niej wspomniany Ricardo Espírito Santo? Wątek pary książęcej kończy się 1 sierpnia 1940 r. o godz. 15.00 – wówczas wsiadają na pokład parowca „Excalibur” i udają się w drogę na Bahamy, gdzie książę Edward miał objąć stanowisko gubernatora.

Jeszcze przed przybyciem książęcej pary Salazar zarządził zorganizowanie Exposição do Mundo Português, czyli Wystawy Świata Portugalskiego w celu uczczenia osiemsetnej rocznicy powstania państwa portugalskiego (1140 r.) i trzechsetnej wyzwolenia spod panowania hiszpańskiego (1640 r.). Za techniczne aspekty organizacji wystawy odpowiedzialny był Duarte Pacheco, przedwcześnie zmarły (16 listopada 1943 r. w wyniku wypadku samochodowego) minister oraz prezydent Lizbony, budowniczy m.in. lizbońskiego lotniska, z którego wszyscy korzystamy do dziś. Wystawa oraz towarzyszące jej wydarzenia to jeden z szeroko opisanych w książce tematów.

Dzięki lekturze dowiemy się, że Marc Chagall, poproszony przez Peggy Guggenheim o pożyczenie na podróż 50 dolarów Maxowi Ernstowi, odmówił wykręcając się w niezbyt ładny sposób próbując tymczasem przetransferować do Stanów Zjednoczonych 8 tys. dolarów. Grupie uciekinierów, w której oprócz Peggy Guggenheim i Maxa Ernsta był Laurence Vail oraz ich rodzina i przyjaciele, pomagał Varian Fray, Amerykanin, którego historia pomocy żydowskim uchodźcom z Francji przez Hiszpanię i Portugalię również została opisana w książce. Podobnie zresztą jak losy Aristidesa de Sousy Mendesa, który swoje czyny przypłacił utratą stanowiska i dożywotnią banicją dyplomatyczną. Salazar w żaden sposób nie tolerował wychylania się poza wytyczone przez siebie ramy. Sporo miejsca poświęcono w książce temu dzielnemu ambasadorowi, jego historię można też poznać oglądając filmy biograficzne, które czasem pojawiają się w telewizji w Polsce − Konsul z Bordeaux oraz Désobéir (Aristides de SousaMendes). Autor umniejsza nieco jego rolę, ale tylko poprzez udokumentowaną redukcję liczb uratowanych, które dotychczas wydawały się mocno zawyżone, w żaden sposób nie umniejszając jego zasług.

A czy wiecie, czym była wolframowa gorączka? Jej wątek przewija się przez całą książkę, bo i przez całą wojnę wolfram odgrywał dużą rolę, zarówno dla obu walczących stron, jak i dla gospodarki portugalskiej. A może zwłaszcza dla niej. Czy ten neutralny kraj handlował wolframem uczciwie, i czy słusznie bogacił się na wydobyciu i sprzedaży tego cennego w czasie wojny surowca i jaki miało to wpływ na zwykłego portugalskiego obywatela? Okazuje się, że ogromny.

Ostatnia fotografia Lesliego Howarda - kolacja
w hotelu Aviz w Lizbonie (aktor siedzi przy stole,
w jasnym garniturze; źródło zdjęcia tutaj)
Jeden z rozdziałów poświęcono Lesliemu Howardowi, gwiazdorowi znanemu m.in. z filmu Przeminęło z wiatrem, którego ostatnie zdjęcie, zrobione podczas kolacji w lizbońskim hotelu Aviz, zostało zamieszczone w książce. Dlaczego była to ostatnia fotografia aktora? Co stało się z samolotem do Anglii, na pokład którego wsiadł on 1 czerwca 1943 r.?
Leslie Howard to nie jedyny „hollywoodzki” wątek książki. Pod koniec filmu Casablanca jest scena, w której samolot z Victorem Laszlo i Ilsą Lund odlatuje w stronę neutralnej Lizbony. W książce czytamy, że „w latach drugiej wojny światowej realia tego miasta w niezwykłym stopniu przypominały scenerię Casablanki, tak iż wiele osób działających w Lizbonie w późniejszym okresie wojny określało stolicę Portugalii czułym mianem »drugiej Casablanki«”. Z kolei kasyno w Estoril było miejscem, w którym w blackjacka grał Ian Fleming, młody agent zajmujący się w Casino Estoril przygotowaniem akcji o kryptonimie Golden Eye. Lizbona i okolice były przepełnione szpiegami niemieckimi i brytyjskimi, którzy niemal otwarcie działali tam w czasie wojny, i którym poświęcono w książce sporo wątków, co z kolei sprawia, że czyta się ją jednym tchem.

Okładka brytyjskiego wydania książki
(źródło zdjęcia tutaj)
Ciekawy wątek, dotyczący Salazara, pojawia się pod koniec książki. W pewnym momencie w prasie brytyjskiej opublikowano informację, że António de Oliveira Salazar wziął ślub z portugalską arystokratką Caroliną Assecą, a zdjęcie na jednej z okładek podpisano: „Salazar z Portugalii, dziekan dyktatorów”. Kwestia była o tyle ważna, że przywódca dawał wcześniej do zrozumienia, że nie zamierza mieć żony czy dzieci, by w pełni móc poświęcić się sprawom kraju. Spekulacje o związku, a tym bardziej ślubie niosły za sobą daleko idące przypuszczenia, że wówczas dyktator musiałby opuścić stanowisko. Nie było to całkiem dobrze widziane np. przez Anglię, o czym wyczerpująco pisze w swojej książce Neil Lochery.

Zgłębia też bardzo dokładnie kwestię portugalskiego, a właściwie nazistowskiego złota, który stał się problemem międzynarodowym po wojnie, a Portugalia stanęła przed problemem zwrotu nabytych w czasie wojny sztabek. Zakończenie tej kwestii jest co najmniej zaskakujące. Tak samo jak to, że Portugalia znalazła się w gronie trzech neutralnych państw europejskich, których rządy przesłały do Niemiec kondolencje na wieść o śmierci... Hitlera.

Książkę przeczytałem niemal jednym tchem, co jest zasługą przede wszystkim lekkiego stylu, w jakim została napisana. Jednocześnie jest naszpikowana informacjami z okresu wojny, o których istnieniu większość z nas nie zdaje sobie sprawy, popartymi rzetelnymi odniesieniami do zachowanych dokumentów, do których udało się dotrzeć autorowi. Polecam lekturę zarówno fanom i wielbicielom Lizbony i Portugalii, jak i miłośnikom historii, a także wszystkim ciekawym i ciekawskim.

Neill Lochery, tłum. Arkadiusz Bugaj
Lizbona. Miasto światła w cieniu wojny 1939-1945
Czytelnik 2015

Przy okazji zapraszam do konkursu, w którym można wygrać jeden egzemplarz książki podarowany przez wydawcę – Spółdzielnię Wydawniczą Czytelnik. Szczegóły konkursu tutaj lub w zakładce Konkursy w lewym menu strony tego bloga.


Rozświetlona Lizbona z lat wojennych (zdjęcie pochodzi ze strony autora książki tutaj)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Portugalskie lektury na drugą połowę wakacji, czyli polecam książki, które niedawno czytałem + KONKURS

Wakacje w pełni, a oprócz wojaży to także dodatkowy czas na czytanie. Dla niektórych może to także czytanie w trakcie PODRÓŻY, bo na pewno są wśród Was tacy, którzy czytają zawsze i wszędzie i bez książki nie ruszają się z domu, jak piszący te słowa. Niektóre z opisanych poniżej książek czytałem na początku roku, a więc już jakiś czas temu, inne z kolei skończyłem przed kilkoma dniami, więc jestem w miarę na bieżąco jednak pisząc tego posta posługuję się opisami, a zwłaszcza komentarzami czytelników z portalu lubimyczytac.pl, który bardzo lubię i na którym mam konto, a opinie innych czytelników często pozwalają mi zweryfikować moje opinie o książce, przypomnieć zapomniane szczegóły albo zwyczajnie zrozumieć niejasne sytuacje opisane na przeczytanych stronach. Pewnie większość z prezentowanych poniżej książek już czytaliście, ale może się zdarzy, że podsunę komuś idealną lekturę na drugą połowę lata. Dodatkowo, dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego Rebis ogłaszam konkurs, w któ

25 kwietnia 1974 - Rewolucja Goździków w sztuce ulicznej dzisiejszej Lizbony i wiecznie żywa pieśń Zeci Afonsa "Grândola, Vila Morena"

Źródło zdjęcia tutaj 25 kwietnia obchodzony jest w Portugalii jako rocznica Rewolucji Goździków – w tym roku już 41. W skrócie można powiedzieć, że był to wojskowy zamach stanu, który doprowadził do obalenia w Portugalii dyktatury Marcelo Cayetano (następcy Antónia Salazara). Nazwa, całkiem przyjemna dla ucha, pochodzi stąd, że żołnierzom wtykano w lufy karabinów właśnie goździki, a całe wydarzenie przebiegło niemal bezkrwawo – zginęły cztery osoby (z rąk tajnej policji DGS – Generalna Dyrekcja Bezpieczeństwa, dawna PIDE – Policja Międzynarodowa i Ochrony Państwa, podczas oblężenia jej siedziby). Następstwem tych wydarzeń była też dekolonizacja portugalskich terytoriów w Afryce i Azji oraz rozpoczęcie procesu demokratyzacji systemu politycznego Portugalii, w której od 1945 r. istniała dyktatura wprowadzona przez Antónia Salazara. Zaczęło się od tego, że 25 kwietnia tuż po północy lizbońska rozgłośnia radiowa Rinasenza nadała zakazaną przez cenzurę pieśń Grândola, Vila Morena

Mariola Landowska - polska malarka w Portugalii (i jej wystawa Mundo Colorido w Open Gallery Moniki Krupowicz w Szczecinie)

Pracownia Marioli Landowskiej w Paço de Arcos Mariola Landowska jest polską malarką mieszkającą i pracującą w Portugalii. Moja historia z twórczością Artystki to jedna z (moich) lizbońskich historii. Pewnego razu, oglądając piękne obrazy i kafle w galerii (której nazwy niestety nie pamiętam) pani z obsługi zapytała mnie, skąd jestem. Gdy usłyszała, że z Polski zapytała, czy znam twórczość Marioli Landowskiej, bo obraz który przed chwilą oglądałem to właśnie jej praca. Gdy przyszedłem do galerii następnego dnia, żeby kupić upatrzony wcześniej kafelek, pani już wiedziała że za kilka dni (bodajże 12 czerwca ubiegłego roku) miał być wernisaż wystawy prac Marioli Landowskiej Mona Lisa i inne w galerii CNAP, na który zresztą mnie zapraszała. Data wernisażu była jednak dniem mojego wylotu z Lizbony do Polski. Po powrocie oczywiście zapoznałem się z twórczością tej znakomitej (teraz już to wiem) malarki, odnalazłem jej profil na Facebooku oraz stronę internetową. Wiele obrazów, które og