Miguel Araujo i Ana Moura (źródło zdjęcia tutaj ) Listopad to był dla mnie bardzo koncertowy czas, zwłaszcza jeśli chodzi o muzykę portugalską. Jedną trzecią tego miesiąca spędziłem w Lizbonie i akurat podczas mojej obecności odbywało się mnóstwo koncertów, które mnie interesowały. Do tego stopnia było ich dużo, że nie na wszystkie mogłem iść. Bo np. koncerty Teresy Salgueiro, Tito Parisa i kogoś tam jeszcze pokrywały się czasowo z koncertem Carlosa do Carmo i Raquel Tavares, w którym udział był dla mnie bezdyskusyjny. Wybrałem jeszcze kilka i z udziału w nich jestem w większości zadowolony. Piszę, że w większości, bo w przypadku jednego z nich było trochę zgrzytów, o czym za chwilę. Napiszę jeszcze o mnich odczuciach niekoniecznie muzycznych, jeśli chodzi o występy muzyczne w Lizbonie, przynajmniej na przykładzie tych wydarzeń, w których brałem udział. Przede wszystkim prawie zawsze zaczynają się z opóźnieniem, i to niekoniecznie 10–15 minutowym, w czym rekord pobili organizato
Stowarzyszenie Miłośników Portugalii „My Lisbon Story”