Zwiedzanie Lizbony zaczyna się praktycznie już z pokładu samolotu. Jeśli mamy szczęście i wiatr wieje od północy, samolot wykona pętlę nad miastem i zejdzie do lądowania przelatując nad Mostem 25 Kwietnia i tuż nad dachami Lizbony. Mnie ten cudowny widok nigdy się nie znudzi i zawsze siedzę z nosem przyklejonym do szyby w okienku. Nocą ten sam widok jest równie piękny, bo wtedy światła miasta migoczą w oddali, jak diamenty rozsypane po wzgórzach.
Za pierwszym razem, kiedy przyjechałam do Lizbony, ten widok mnie ominął, bo jechałam samochodem aż 3 dni przez całą Europę… też ciekawa przygoda, ale choćby z powodu oszczędności czasu i dla pięknego widoku, szczerze polecam samolot.
Mimo upływu 10 lat, doskonale pamiętam ten moment, kiedy weszłam na najwyższy miradouro w Lizbonie i spojrzałam po raz pierwszy na panoramę Miasta. Pomyślałam: ja chcę tu mieszkać… I to był punkt, w którym już nie ma odwrotu. Zakochałam się w tym mieście na zawsze.
Lizbona jest, jak piękna dziewczyna, która od pierwszego wejrzenia zachwyca swą urodą, a potem niepostrzeżenie kradnie ci serce. I nigdy go już nie oddaje. A kiedy do niej wracasz, przytula cię czule i znów zachwyca… To miasto, które non stop tętni życiem, jest gwarne i kosmopolityczne, a jednocześnie „swojskie” i przytulne. W gąszczu małych uliczek Alfamy w ogóle nie czuć atmosfery metropolii. Nad brzegiem Tagu rześka bryza daje wytchnienie od upału i wspinaczki po wzgórzach Bairro Alto.
Mimo upływu 10 lat, doskonale pamiętam ten moment, kiedy weszłam na najwyższy miradouro w Lizbonie i spojrzałam po raz pierwszy na panoramę Miasta. Pomyślałam: ja chcę tu mieszkać… I to był punkt, w którym już nie ma odwrotu. Zakochałam się w tym mieście na zawsze.
Lizbona jest, jak piękna dziewczyna, która od pierwszego wejrzenia zachwyca swą urodą, a potem niepostrzeżenie kradnie ci serce. I nigdy go już nie oddaje. A kiedy do niej wracasz, przytula cię czule i znów zachwyca… To miasto, które non stop tętni życiem, jest gwarne i kosmopolityczne, a jednocześnie „swojskie” i przytulne. W gąszczu małych uliczek Alfamy w ogóle nie czuć atmosfery metropolii. Nad brzegiem Tagu rześka bryza daje wytchnienie od upału i wspinaczki po wzgórzach Bairro Alto.
Na swoich zdjęciach zawsze staram się uchwycić nie tylko piękno tego miasta, ale przede wszystkim jego magię. Portugalską duszę i ludzi, którzy tworzą tę cudną mozaikę kultur, barw i muzyki. Miałam okazję fotografować Lizbonę o każdej porze roku, dnia i nocy, w słońcu i deszczu. Jej życie codzienne i od święta. Obserwowałam, jak się zmienia i pięknieje przez ostatnie 10 lat, oraz uwieczniłam to na swoich fotografiach.
Wystawa jest wirtualna, na stronach na stronach Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie
Link do wystawy
Link do wystawy
Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie
ul. Korsarzy 34, 70-540 Szczecin
tel. +48 91 434 83 48, e-mail: wystawy@zamek.szczecin.pl
ul. Korsarzy 34, 70-540 Szczecin
tel. +48 91 434 83 48, e-mail: wystawy@zamek.szczecin.pl
O autorce:
Marta Płachta Fotograf - amator. Szczecinianka od urodzenia. Marzyła o wyjeździe do Lizbony odkąd koleżanka jej opowiedziała o swoim pobycie i potrawie narodowej Portugalii, którą jest cataplana. Pierwszy raz przyjechała do Lizbony w czerwcu 2011 roku i od tamtej pory ciągle do niej wraca, nigdy nie mając dosyć.
Podczas ostatniej wizyty w swym ukochanym mieście, znajoma Portugalka powiedziała jej: „tu es lisboeta, ALFACINHA…” czyli, „ty jesteś z Lizbony”, bo właśnie te dwa określenia opisują mieszkańców portugalskiej stolicy.
Ze zdjęć wykonanych w Lizbonie niemal co roku tworzy kalendarze, które mają już swoich stałych nabywców. To jej pierwsza indywidualna wystawa. Marzy o wydaniu albumu fotograficznego o Lizbonie. Niedługo tam zamieszka.
Marta Płachta Fotograf - amator. Szczecinianka od urodzenia. Marzyła o wyjeździe do Lizbony odkąd koleżanka jej opowiedziała o swoim pobycie i potrawie narodowej Portugalii, którą jest cataplana. Pierwszy raz przyjechała do Lizbony w czerwcu 2011 roku i od tamtej pory ciągle do niej wraca, nigdy nie mając dosyć.
Podczas ostatniej wizyty w swym ukochanym mieście, znajoma Portugalka powiedziała jej: „tu es lisboeta, ALFACINHA…” czyli, „ty jesteś z Lizbony”, bo właśnie te dwa określenia opisują mieszkańców portugalskiej stolicy.
Ze zdjęć wykonanych w Lizbonie niemal co roku tworzy kalendarze, które mają już swoich stałych nabywców. To jej pierwsza indywidualna wystawa. Marzy o wydaniu albumu fotograficznego o Lizbonie. Niedługo tam zamieszka.
Marta Płachta
Komentarze
Prześlij komentarz