Pewnie czytaliście parę lat temu książkę Ostatnie fado? Jej
autorka, Iwona Słabuszewska-Krauze napisała kolejną „portugalską” książkę. Bohaterką
Portugalki jest Sophie, która urodziła się i wczesne dzieciństwo spędziła w
Portugalii, w regionie Douro. Gdy ją poznajemy, jest młodą kobietą mieszkającą
w Londynie, z rodzicami. Jednak w jej rodzinnym domu nie układa się najlepiej,
bo małżeństwo jej rodziców od lat jest fikcją podtrzymywaną ze względu na dobro
córki. Dlatego Sophie, która na dodatek niedawno poznała miłość swojego życia,
marzy o tym, by się wyprowadzić do własnego mieszkania. Nie jest to takie
proste, bo ceny nieruchomości w Londynie są ogromne, a ona, ze względu na brak
stałej pracy, nie dostałaby nawet kredytu. I wtedy, chyba z okazji urodzin,
ojciec podarował jej kawałek ziemi – winnicę w portugalskim Douro, gdzie
mieszka jej babka Gabriela i wuj Leonardo.
Ojciec stawia jednak warunek – Sophie ma złożyć kwiaty na grobie Horacia. Nic
więcej nie zdradza, ani kim był Horacio, ani dlaczego to dla niego takie ważne.
Jak się potem okaże, Horacio był kluczową postacią historii, z którą musiała
się zmierzyć Sophie.
Tymczasem dziewczyna postanawia od razu zacząć działać i
znaleźć kupca na swoją działkę. W tym celu wyrusza do Portugalii, do Quinty de São Francisco w regionie Douro, gdzie mieszkają jej krewni. Wyjawienie powodu
swojej wizyty nie podoba się ani wujowi, ani tym bardziej babce, choć oficjalny
powód tej niechęci nie jest znany Sophie. Jednak czytelnik wie trochę więcej
niż dziewczyna i może snuć domysły, co wciąga w lekturę. A wie więcej, bo książka
rozpoczyna się sceną mającą miejsce jesienią 1982 r., w której Gabriela i Leonardo
budują mur i rozmawiają o kimś, kto zabił i nie poniósł kary, a zabił
najbliższą im osobę – dla Gabrieli syna, dla Leonarda brata.
Jednak podczas tej pierwszej wizyty czujność Sophie jest
jeszcze jakby uśpiona. Dowiaduje się, że sprzedanie jej ziemi nie będzie wcale
takie łatwe, wuj uruchamia jednak pewne kontakty i trzeba czekać. Dopiero po jakimś czasie, gdy nasza bohaterka już prawie przestała myśleć o sprzedaży,
pojawił się potencjalny kupiec. Sophie pakuje się niemal od razu i leci do
Portugalii. Wszystko byłoby w porządku, gdyby się nie okazało, że ziemię chce kupić
nie kto inny, jak Camila Hernandez. Gdy Leonard usłyszał jej nazwisko jako
kupca, zemdlał, a babka wcale nie przyjęła tego faktu lepiej. Dlaczego? Tego właśnie
dowiecie się czytając Portugalkę. Warto poznać tę historię – mam nadzieję, że
moje powyższe wprowadzenie do niej zachęciło Was, bo taki był mój cel. Okazuje
się, że są w niej też polskie wątki, a dokładniej Polką była Gabriela, która
wiele lat temu poznała swojego męża Anglika na statku do Stanów Zjednoczonych.
Los sprawił, że tych dwoje wzięło ślub i zamieszkało w Porto, gdzie rodzina
zajmowała się produkcją porto. Porto zresztą jest ważnym bohaterem powieści. Rodzina
Sophie od lat jest jego uznanym producentem, choć nie jakimś wielkim, to jednak
ważnym i mającym stałych klientów. Autorka, która przygotowując się do pisania
książki dokładnie poznała zasady jego produkcji, zwiedzała i poznawała quinty
zajmujące się produkcją, obrazowo i rzeczowo przedstawiła czytelnikom tajniki
powstawania tego pysznego trunku. Poznajemy je razem z Sophie, która do tej
pory nie wiedziała za wiele o rodzinnej produkcji, a która trochę z ciekawości, trochę
z nudy zagląda do pomieszczeń, w których stoją kadzie, gdzie ugniata się
owoce na wino, albo do piwnic, w których leżakuje porto. Razem z Sophie
poznajemy też przyrodę Douro, okoliczne miasteczka i żyjących w nich ludzi.
Nie jest to książka o miłości, ale pojawia się ona nie
jeden raz. Na przykład w opowieściach Gabrieli, która przekazuje Sophie
historię rodziny, w tym swoją własną zaczynając od jej wyjazdu z Polski
dziesiątki lat temu. Innym razem bohaterem miłosnej sprawy jest Leonardo, stary
kawaler, choć właściwie nie wiadomo dlaczego, bo nawet teraz jest atrakcyjny,
do tego mądry, przedsiębiorczy… W końcu trudno byłoby napisać powieść o
ludzkich historiach, w której nie byłoby wątków miłosnych… Jednak jest to
książka przede wszystkim, tak mi się wydaje, o odkrywaniu siebie (nie tylko
przez Sophie, ale też pozostałych bohaterów), odkrywaniu i poznawaniu własnej przeszłości,
która dotąd, o wiele za długo, była
skrywana pod wymyśloną, dawno temu przybraną powłoką nie do końca prawdziwej
historii. Różnica pomiędzy bohaterami jest taka, że Sophie odkrywa ją po raz
pierwszy, a pozostali na nowo, porzucając uprzedzenia, skrywane w sercach żale
i otwierając się na tych, którzy wydawali się wrogami.
Komentarze
Prześlij komentarz