Przejdź do głównej zawartości

Koncerty nie tylko fado, noc św. Antoniego i targi książki, czyli o tym, co było najciekawszego w czerwcu w Lizbonie

W Alfamie (fot. Krzysztof Rosenberger)
Czerwiec w Lizbonie to fantastyczny czas. W tym roku byłem już po raz drugi w Lizbonie właśnie w czerwcu, jednak pierwszy raz w czasie fiesty z okazji dnia św. Antoniego. Dużo się w tym czasie dzieje, a na ulice wylewają tłumy. Nie tylko nocą, ale i w dzień. I o dziwo wcale mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, ludzie tworzyli niesamowitą atmosferę, wystarczyło odrobinę muzyki i od razu wszyscy tańczyli, cieszyli się i obejmowali.
Maria Ana Bobone (fot. Krzysztof Rosenberger)
Muzyczne wydarzenia czerwca to dla mnie jeden z najważniejszych elementów pobytu w Lizbonie, bo zawsze mam niedosyt portugalskiej muzyki, której u nas ciągle jest tak mało (jeśli chodzi o koncerty). Udało mi się być na kliku, na paru nie, bo się pokrywały z innymi. Przez przypadek trafiłem na koncert Marco Oliveiry w kościele św. Antoniego, nie widziałem tego wydarzenia w żadnym programie, a tu taka niespodzianka. Niektórzy z Was pewnie widzieli i słyszeli tego Artystę w Gdańsku na Siesta Festivalu w 2016 roku, mnie jednak tam nie było. Inni z Was będą mogli go usłyszeć w październiku w Sieradzu i Wejherowie. Tymczasem w czerwcu w Lizbonie Marco Oliveira występował kilkakrotnie w różnych miejscach, zawsze ściągając tłumy. Podobnie mogliście słyszeć na wymienionym przed chwilą festiwalu, tym razem w tym roku, Marię Anę Bobone. Okazało się, że to wspaniała Artystka, zdolna i o bardzo ładnym ciekawym głosie. W kościele św. Antoniego dała niesamowity koncert, nie tylko śpiewała – podczas kliku utworów grała też na gitarze. Na co dzień możecie ją usłyszeć w Casa do Fado w Alfamie. Inny koncert odbył się na scenie FNACa w Chiado. Tam swoją najnowszą płytę promował Miguel Araújo. Dotychczas znałem jego twórczość wybiórczo. Wiedziałem, że koncertował z Antóniem Zambujo i Aną Mourą i znałem ich wspólne występy z Youtube, wiedziałem, że napisał kilka utworów dla Any Moury, miałem nawet ulubione jego solowe piosenki. Na żywo jednak pokazała się dla mnie cała klasa tego Artysty, który fenomenalnie śpiewa, gra na banjo i gitarze i bez najmniejszego wysiłku oczarowuje publiczność. Wśród genialnych wykonań pojawił się m.in. utwór Fado Dancado, który znalazł się na ostatniej płycie Any Moury, i którego autorem jest właśnie Araújo.

Miguel Araújo
Gorzej było z koncertami z cyklu Fado no Castelo, a właściwie z biletami na nie. Obowiązywały darmowe wejściówki, które można było odebrać w kasie zamku lub w Muzeum Fado. Chętnych było chyba kilkanaście razy więcej niż miejsc, więc nie wystarczyło stać w kolejce, lecz trzeba było zająć w niej miejsce kilka godzin wcześniej. Mi się nie udało ani razu. Niewielkim, ale jednak pocieszeniem jest to, że występy było też słychać poza murami zamku, można było więc przysiąść przed bramą i słuchać. A było warto. Odbyły się trzy różne koncerty o trzech różnych tematach: Fado & Flamenco, Fado & Chorinho, oraz Fado & Tango. Wokalistami byli odpowiednio Ana Sofia Varela, Marco Rodrigues i Ricardo Ribeiro. Każdemu z koncertów towarzyszył zespół wybitnych muzyków, z Luísem Guerreiro na czele.
Ciekawe były też niektóre koncerty z cyklu Fado & the City, jednak te na których najbardziej mi zależało pokrywały się z innymi wydarzeniami, w których chciałem wziąć udział, więc w sumie za wiele z nich nie skorzystałem. Równie interesujące występy odbywały się na miniaturowej scenie na placu obok dworca Rossio. Niestety nie wiem, kto tam występował (z imienia i nazwiska), a szkoda, bo niektórzy wykonawcy byli naprawdę godni uwagi, przykuwali swoją muzyką i zmuszali do zatrzymania się choć na chwilę. To co prezentowali wpisywało się, najogólniej rzecz ujmując, do nurtu szeroko pojętego world music. Podobni wykonawcy występowali w kafejkach przy Avenida da Liberdade. Tam zawsze można liczyć na jakiś występ, nawet zimą.

83. Feiro do Livro de Lisboa
Z wydarzeń niemuzycznych najważniejsze były oczywiście targi książki, czyli Feira do Livro de Lisboa, które w tym roku, już po raz 83., odbywały się w dniach 1–18 czerwca w Parque Eduardo VII. Uwielbiam spacerować między stoiskami ustawionymi na świeżym powietrzu i oglądać, co oferują swoim czytelnikom tutejsi wydawcy. Zawsze jest to też świetna okazja by porównać, co wydaje się u nas, a co w Portugalii (oni już mają najnowszą Zadie Smith, a my nie), jakich polskich pisarzy się tu wydaje (niewielu), i jakie jest zainteresowanie imprezą. Spore, o czym świadczy fakt, że targi trwają aż 18 dni, a nie tak jak u nas trzy czy cztery.

Marches Populares (fot. Krzysztof Rosenberger)
Najważniejszym wydarzeniem czerwca w Lizbonie jest oczywiście noc św. Antoniego i poprzedzająca ją parada czyli Marches Populares. Tego dnia od rana dało się wyczuć poruszenie wśród lizbończyków, pewnego rodzaju podniecenie połączone z oczekiwaniem na ten ważny wieczór. Parada rozpoczęła się o 21.30 mniej więcej pośrodku Avenida da Liberdade. Oczywiście by móc zająć najlepsze miejsca do śledzenia reprezentacji poszczególnych dzielnic Lizbony, które na ten wieczór przygotowują wymyślne stroje, piosenki i układy taneczne, trzeba przyjść dużo dużo wcześniej. Ja i moi towarzysze nie byliśmy na tyle wytrwali i zjawiliśmy się dopiero ok. 21.00. Miejsce znaleźliśmy w okolicach przystanku przy Praça dos Restauradores, w pobliżu Palácio Foz. Nie było to zbyt dobre miejsce. Pierwsza reprezentacja dzielnic, nawet nie pamiętam już która (wygrała jak prawie co roku Alfama), pojawiła się tutaj dopiero koło 22.00, następna za pół godziny i tak dalej, tak więc głównie czekaliśmy. A że czekać nie lubimy, wkrótce postanowiliśmy wyruszyć, by świętować noc św. Antoniego razem z lizbończykami i setkami turystów, którzy specjalnie na tę okazję przybyli do stolicy Portugalii. Skierowaliśmy się do Alfamy zahaczając o zamek. Co tam się działo! Ulice pełne były wesołych, tańczących i śpiewających tłumów spowitych zapachami grillowanych sardynek i unoszących się z grillów dymów. Dominowała radosna atmosfera, nieznajomi poznawali się w tańcu, wspólnie pili sangrię lub piwo i zostawali przyjaciółmi. I my po drodze wychyliliśmy kilka porcji stosownych trunków, zjedliśmy sardynki, potańczyliśmy i pośpiewaliśmy (bo muzyka była różna, także ta którą znaliśmy, np. Desfado Any Moury czy Meu Amorde de Longe Raquel Tavares. Wspaniała noc, Jak się okazało nie ostatnia, bo następnej było podobnie, i jeszcze następnej też. Polecam ten okres w Lizbonie, nawet nieimprezowicze jak ja nie będą żałować ;-).

Noc św. Antoniego w Alfamie (fot. Krzysztof Rosenberger)
A co jeszcze w Lizbonie? Dużo się zmienia, choć jeśli ktoś jest tutaj przynajmniej raz w roku, zmiany te nie rzucają się tak bardzo w oczy. Sporo się remontuje i odnawia, co cieszy. Wiele miejsc jest ciągle rozkopanych, jak choćby tereny przy Casa dos Bicos i dalej wzdłuż Rua da Alfândega, wiele prac już zakończono i teraz cieszą oczy. Cieszę się, że Lizbona się zmienia na lepsze. Są też zmiany na gorsze, np. coraz więcej turystów, także z Polski. Muszę to napisać, i pewnie nie dotyczy to czytelników tego bloga (taka mam przynajmniej nadzieję), ale turyści z Polski to osoby, których w Lizbonie staram się unikać, bo często się ich wstydzę. Są krzykliwi, roszczeniowi i konfliktowi, takie mam przynajmniej spostrzeżenia. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy, może nawet nie większość, jednak Ci którzy tacy są najbardziej rzucają się w oczy i wystawiają nam świadectwo...
By jednak nie kończyć tego posta zbyt posępnie, dodam że Pastel de Nata i bica rekompensują wszystko. Właściwie już dla samej portugalskiej kawy warto przyjechać do tego pięknego kraju. A przecież jest jeszcze cała kuchnia portugalska, wspaniałe zupy, pyszne ryby i owoce morza i nieziemskie w smaku desery. I saudade, które już kiedyś we mnie utknęło, i tak trwa i trwa...


W noc św. Antoniego gdzieś w okolicy zamku (filmował Krzysztof Rosenberger)

Pewnej czerwcowej nocy na Portas do Sol (filmował Krzysztof Rosenberger)


Marco Oliveira z zespołem (fot. Krzysztof Rosenberger)
83. Feiro do Livro de Lisboa (fot. Krzysztof Rosenberger)
83. Feiro do Livro de Lisboa (fot. Krzysztof Rosenberger) 
W Alfamie (fot. Krzysztof Rosenberger)
Maria Ana Bobone z zespołem (fot. Krzysztof Rosenberger)
W oczekiwaniu na paradę
Marches Populares (fot. Krzysztof Rosenberger)
Marches Populares (fot. Krzysztof Rosenberger)
Marches Populares (fot. Krzysztof Rosenberger)
Marchas Populares (fot. Krzysztof Rosenberger)
Marchas Populares (fot. Krzysztof Rosenberger)
Marchas Populares (fot. Krzysztof Rosenberger)
W Alfamie

83. Feiro do Livro de Lisboa
83. Feiro do Livro de Lisboa
W Alfamie 
W Alfamie

W Alfamie

W oczekiwaniu na paradę

Noc św. Antoniego (fot. Krzysztof Rosenberger)

Noc św. Antoniego (fot. Krzysztof Rosenberger)

Noc św. Antoniego (fot. Krzysztof Rosenberger)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Portugalskie lektury na drugą połowę wakacji, czyli polecam książki, które niedawno czytałem + KONKURS

Wakacje w pełni, a oprócz wojaży to także dodatkowy czas na czytanie. Dla niektórych może to także czytanie w trakcie PODRÓŻY, bo na pewno są wśród Was tacy, którzy czytają zawsze i wszędzie i bez książki nie ruszają się z domu, jak piszący te słowa. Niektóre z opisanych poniżej książek czytałem na początku roku, a więc już jakiś czas temu, inne z kolei skończyłem przed kilkoma dniami, więc jestem w miarę na bieżąco jednak pisząc tego posta posługuję się opisami, a zwłaszcza komentarzami czytelników z portalu lubimyczytac.pl, który bardzo lubię i na którym mam konto, a opinie innych czytelników często pozwalają mi zweryfikować moje opinie o książce, przypomnieć zapomniane szczegóły albo zwyczajnie zrozumieć niejasne sytuacje opisane na przeczytanych stronach. Pewnie większość z prezentowanych poniżej książek już czytaliście, ale może się zdarzy, że podsunę komuś idealną lekturę na drugą połowę lata. Dodatkowo, dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego Rebis ogłaszam konkurs, w któ

25 kwietnia 1974 - Rewolucja Goździków w sztuce ulicznej dzisiejszej Lizbony i wiecznie żywa pieśń Zeci Afonsa "Grândola, Vila Morena"

Źródło zdjęcia tutaj 25 kwietnia obchodzony jest w Portugalii jako rocznica Rewolucji Goździków – w tym roku już 41. W skrócie można powiedzieć, że był to wojskowy zamach stanu, który doprowadził do obalenia w Portugalii dyktatury Marcelo Cayetano (następcy Antónia Salazara). Nazwa, całkiem przyjemna dla ucha, pochodzi stąd, że żołnierzom wtykano w lufy karabinów właśnie goździki, a całe wydarzenie przebiegło niemal bezkrwawo – zginęły cztery osoby (z rąk tajnej policji DGS – Generalna Dyrekcja Bezpieczeństwa, dawna PIDE – Policja Międzynarodowa i Ochrony Państwa, podczas oblężenia jej siedziby). Następstwem tych wydarzeń była też dekolonizacja portugalskich terytoriów w Afryce i Azji oraz rozpoczęcie procesu demokratyzacji systemu politycznego Portugalii, w której od 1945 r. istniała dyktatura wprowadzona przez Antónia Salazara. Zaczęło się od tego, że 25 kwietnia tuż po północy lizbońska rozgłośnia radiowa Rinasenza nadała zakazaną przez cenzurę pieśń Grândola, Vila Morena

Mariola Landowska - polska malarka w Portugalii (i jej wystawa Mundo Colorido w Open Gallery Moniki Krupowicz w Szczecinie)

Pracownia Marioli Landowskiej w Paço de Arcos Mariola Landowska jest polską malarką mieszkającą i pracującą w Portugalii. Moja historia z twórczością Artystki to jedna z (moich) lizbońskich historii. Pewnego razu, oglądając piękne obrazy i kafle w galerii (której nazwy niestety nie pamiętam) pani z obsługi zapytała mnie, skąd jestem. Gdy usłyszała, że z Polski zapytała, czy znam twórczość Marioli Landowskiej, bo obraz który przed chwilą oglądałem to właśnie jej praca. Gdy przyszedłem do galerii następnego dnia, żeby kupić upatrzony wcześniej kafelek, pani już wiedziała że za kilka dni (bodajże 12 czerwca ubiegłego roku) miał być wernisaż wystawy prac Marioli Landowskiej Mona Lisa i inne w galerii CNAP, na który zresztą mnie zapraszała. Data wernisażu była jednak dniem mojego wylotu z Lizbony do Polski. Po powrocie oczywiście zapoznałem się z twórczością tej znakomitej (teraz już to wiem) malarki, odnalazłem jej profil na Facebooku oraz stronę internetową. Wiele obrazów, które og