Przejdź do głównej zawartości

Mariza zaśpiewała w Bielsku-Białej na zakończenie trasy „Mundo” 2016 (30 listopada 2016)

Mariza podczas koncertu w Bielsku-Białej (źródło zdjęcia tutaj)

W niecodziennej scenerii, bo urządzonej w kościele pw. św. Maksymiliana Kolbe w Bielsku-Białej wystąpiła Mariza na zakończenie swojej trasy promującej Mundo w tym roku. Dalsza część trasy będzie, ale w przyszłym roku – teraz Mariza ma zamiar odpoczywać, co oznajmiła na bielskim koncercie. Niektórzy z Was zastanawiali się, ja sam zresztą też, jak będzie brzmiał ten koncert w kościele. Otóż koncert brzmiał świetnie, bo akustyka tego miejsca jest idealna na koncerty, ale to jego jedyna zaleta. Siedząc w niewygodnych kościelnych ławkach słuchacz miał wrażenie, że od razu pokutuje za to, że tak wielką przyjemność czerpie z tego, co na scenie. Ja się tak czułem. No i kościół sam sobie też nie jest ładny, a scena kojarzyła mi się z rozstawionym na środku rusztowaniem. Niestety takie były moje odczucia koncertowe, które potem, na skutek samego występu Marizy nieco się ociepliły, ale ogólnie koncertu w tym kościele nie polecam. Dodatkowo miejsca były nienumerowane, co oburzało nie tylko mnie.

A sam koncert Marizy? Jak zawsze, a to już mój trzeci, na najwyższym poziomie. Mariza jest w świetnej formie, miała dobry humor, żartowała z publicznością i rewelacyjnie śpiewała. Zmieniła też układ piosenek w stosunku do tego, co było w Krakowie wiosną i właściwie naprzemiennie śpiewała piosenki z Mundo i starsze utwory fado. Nie całe Mundo wybrzmiało tego wieczoru. Mi zabrakło Almy, bo jakoś bardzo polubiłem ten kawałek, nie było też Melhor de Mim, natomiast w utworze Caprichosa basy miejscami zagłuszały wokal Artystki. Ale to był jedyny moment niezgrania wokalu z muzyką i ewentualnych minusów.

Zastanwiałem się czy będzie Primavera, którą Mariza śpiewa chyba zawsze, i była, jakże pięknie wybrzmiała późną jesienią. Bardzo wzruszająco, przepięknie wypadł utwór Chuva, po prostu najlepsze wykonanie, jakie dotąd słyszałem. Był też utwór Recusa, z płyty Transparente, też zjawiskowo zaśpiewany. Równie pięknie jak Chuva zabrzmiał zadedykowany Marcinowi Kydryńskiemu utwór Meu Fado (niejako w podziękowaniu za umieszczenie go wiele lat temu na płycie Siesta 2), podobnie jak Terra. Przy utworze Rosa Branca Mariza jak zwykle zachęcała publiczność do śpiewania, i o dziwo wyszło całkiem nieźle, aż Artystka sięgnęła po telefon i nagrała filmik – możecie go zobaczyć na Facebooku Marizy (tutaj lub w udostępnieniu na My Lisbon Story). Publiczność śpiewała też frazę do utworu Padoce de Céu Azul – też poszło całkiem nieźle. Z kolei Meu Amor Pequenino Artystka jak zwykle zadedykowała mężowi, z myślą o którym powstała ta piosenka. Utwór Missangas rozpoczął się niecodziennym intro, chyba wtedy Mariza miała wejść przebrana w drugą sukienkę, czego nie zrobiła. Jak powiedziała, musiałaby iść się przebrać do innego budynku, przez mróz i śnieg, i została cały wieczór w jednej, całkiem zresztą przyjemnej kreacji. 

Tak jak donosiliście z innych koncertów, pierwszy bis był zaśpiewany i zagrany akustycznie wśród publiczności, podczas drugiej piosenki Artystka obeszła publiczność, i jak zawsze było nastrojowo i bajecznie. A potem był już koniec, a na zewnątrz mróz i śnieg… Koncert trwał ponad dwie godziny, a wydawało się, że minęło może 40 minut.
Marizie towarzyszył zespół w składzie: Pedro Jóia (gitarze akustyczna), José Manuel Neto (gitara portugalska), Yami (gitara basowa), Vicky Marques (perkusja). Jedną z piosenek, jak pisałem wyżej, Mariza zadedykowała Marcinowi Kydryńskiemu. Zaznaczyła wówczas że wie, iż nie podoba mu się jej ostatnia płyta, dla niej jednak, jak powiedziała, jest ona najlepsza.

Koncert odbył się w ramach Siesty w Drodze, a jego współorganizatorem było BCK - Bielskie Centrum Kultury. Mariza śpiewała w Bielsku-Białej po raz pierwszy.


Mariza podczas bielskiego koncertu (źródło zdjęcia tutaj)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Portugalskie lektury na drugą połowę wakacji, czyli polecam książki, które niedawno czytałem + KONKURS

Wakacje w pełni, a oprócz wojaży to także dodatkowy czas na czytanie. Dla niektórych może to także czytanie w trakcie PODRÓŻY, bo na pewno są wśród Was tacy, którzy czytają zawsze i wszędzie i bez książki nie ruszają się z domu, jak piszący te słowa. Niektóre z opisanych poniżej książek czytałem na początku roku, a więc już jakiś czas temu, inne z kolei skończyłem przed kilkoma dniami, więc jestem w miarę na bieżąco jednak pisząc tego posta posługuję się opisami, a zwłaszcza komentarzami czytelników z portalu lubimyczytac.pl, który bardzo lubię i na którym mam konto, a opinie innych czytelników często pozwalają mi zweryfikować moje opinie o książce, przypomnieć zapomniane szczegóły albo zwyczajnie zrozumieć niejasne sytuacje opisane na przeczytanych stronach. Pewnie większość z prezentowanych poniżej książek już czytaliście, ale może się zdarzy, że podsunę komuś idealną lekturę na drugą połowę lata. Dodatkowo, dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego Rebis ogłaszam konkurs, w któ

25 kwietnia 1974 - Rewolucja Goździków w sztuce ulicznej dzisiejszej Lizbony i wiecznie żywa pieśń Zeci Afonsa "Grândola, Vila Morena"

Źródło zdjęcia tutaj 25 kwietnia obchodzony jest w Portugalii jako rocznica Rewolucji Goździków – w tym roku już 41. W skrócie można powiedzieć, że był to wojskowy zamach stanu, który doprowadził do obalenia w Portugalii dyktatury Marcelo Cayetano (następcy Antónia Salazara). Nazwa, całkiem przyjemna dla ucha, pochodzi stąd, że żołnierzom wtykano w lufy karabinów właśnie goździki, a całe wydarzenie przebiegło niemal bezkrwawo – zginęły cztery osoby (z rąk tajnej policji DGS – Generalna Dyrekcja Bezpieczeństwa, dawna PIDE – Policja Międzynarodowa i Ochrony Państwa, podczas oblężenia jej siedziby). Następstwem tych wydarzeń była też dekolonizacja portugalskich terytoriów w Afryce i Azji oraz rozpoczęcie procesu demokratyzacji systemu politycznego Portugalii, w której od 1945 r. istniała dyktatura wprowadzona przez Antónia Salazara. Zaczęło się od tego, że 25 kwietnia tuż po północy lizbońska rozgłośnia radiowa Rinasenza nadała zakazaną przez cenzurę pieśń Grândola, Vila Morena

Mariola Landowska - polska malarka w Portugalii (i jej wystawa Mundo Colorido w Open Gallery Moniki Krupowicz w Szczecinie)

Pracownia Marioli Landowskiej w Paço de Arcos Mariola Landowska jest polską malarką mieszkającą i pracującą w Portugalii. Moja historia z twórczością Artystki to jedna z (moich) lizbońskich historii. Pewnego razu, oglądając piękne obrazy i kafle w galerii (której nazwy niestety nie pamiętam) pani z obsługi zapytała mnie, skąd jestem. Gdy usłyszała, że z Polski zapytała, czy znam twórczość Marioli Landowskiej, bo obraz który przed chwilą oglądałem to właśnie jej praca. Gdy przyszedłem do galerii następnego dnia, żeby kupić upatrzony wcześniej kafelek, pani już wiedziała że za kilka dni (bodajże 12 czerwca ubiegłego roku) miał być wernisaż wystawy prac Marioli Landowskiej Mona Lisa i inne w galerii CNAP, na który zresztą mnie zapraszała. Data wernisażu była jednak dniem mojego wylotu z Lizbony do Polski. Po powrocie oczywiście zapoznałem się z twórczością tej znakomitej (teraz już to wiem) malarki, odnalazłem jej profil na Facebooku oraz stronę internetową. Wiele obrazów, które og