Przejdź do głównej zawartości

Niesamowita Maria João w Katowicach (NOSPR, 27.04.2015)

Maria João na scenie NOSPR (autor zdjęcia Radoslaw Kazmierczak, źródło tutaj)

Przyznam się, że pierwszym powodem, dla którego zdecydowałem się pójść na koncert było to, że Maria João jest Portugalką. Gdy dostałem od koleżanki wiadomość o koncercie nie znałem jeszcze jej twórczości. Dopiero potem odsłuchałem i obejrzałem nagrania zamieszczone na Youtube.com i zacząłem podejrzewać, że pierwszy impuls był właściwy, i że taką muzykę koniecznie trzeba zobaczyć na żywo. Oglądając zasoby internetu bardziej podobały mi się wcześniejsze nagrania Artystki, te z projektu OGRE wydały się mniej przystępne i za bardzo przesycone elektroniką, której nie każde wydanie jestem w stanie strawić. Niesłusznie.

Koncert rozpoczął się z niemal półgodzinnym opóźnieniem, ale w końcu, po zapowiedzi konferansjera festiwalu na scenę weszła Maria João i jej dwaj muzycy (używający tylko komputerów i syntezatorów) João Farinha i André Nascimento. Zaczęło się od... ćwierkania ptaków, które pojawiło się na początku pierwszego utworu. Potem ptasie trele przeszły w mocno elektroniczne dźwięki wydobywane przez urządzenia, które obsługiwali towarzysze Artystki, i co trochę mnie zmroziło, bo nie były zbyt przyjazne dla moich uszu. Na szczęście nie trwało to długo i w końcu gwiazda wieczoru zaśpiewała. A zrobiła to w taki sposób, że od razu wiedziałem, że będzie super. Nie ulega wątpliwości, że jest profesjonalistką pierwszej klasy, która świetnie się czuje w tym co robi – w tym przypadku wykonując materiał z projektu OGRE.
A trzeba wiedzieć, że Maria João jest artystką, która w muzyce, zwłaszcza w jazzie, z którym głównie jest utożsamiana, nie zna granic. Pisano o tym zresztą i mówiono we wszystkich zapowiedziach katowickiego koncertu. Przez 30 lat występowania na scenie i nagrywania płyt płynnie poruszała się między gatunkami jazzu, muzyki etnicznej czy symfonicznej. Od kilku lat występuje z projektem OGRE, ale jest już gotowa nowa płyta, która co prawda jeszcze się nie ukazała, ale wokalistka przywiozła ją do Katowic i można ją było kupić. Ten, kto to zrobił, wie już w jakim kierunku muzycznym Maria Joao podążyła tym razem.
Artystka na scenie wyglądała niesamowicie, trochę skojarzyła się, mi i moim koncertowym współsłuchaczom, z Japonką, chyba głównie przez fryzurę z dopiętym ogromnym czerwonym kwiatem. No i przez brzmiący z japońska repertuar. Nie cały rzecz jasna, ale przede wszystkim utwór Má é do Bom.
W pewnym momencie pojawił się medley znanych utworów, które być może mieliśmy rozpoznać, m.in. I Get A Kick Out Of You Franka Sinatry i Summertime Georga Gershwina.

Artystka nawiązała świetny kontakt z publicznością, której chyba bardzo spodobała się twórczość Portugalczyków. W przerwach między utworami opowiedziała kilka rzeczy o sobie, m.in. o tym, że ona urodziła się w Portugalii, ale jej mama pochodzi z Mozambiku, więc ona sama jest częściowo Afrykanką. Wyznała też, że mieszka w fajnym domu z wielkim ogrodem, w którym lubi pracować. Ma kilka psów, chyba kota i pewnie coś tam jeszcze, co mogło mi umknąć. Przy piosence Toxic, która też mogła być nam znana, a której wersja OGRE jest nieziemska, wyznała nawet (choć nieco żartobliwie i z przymrużeniem oka), że bardzo lubi Britney. Lubi też Beyonce, Gagę... Wszystkie je lubi. Śmieszna była sytuacja z katarem, w której kulminacji, pokazując na cieknący z nosa katar zapytała, jak na to mówimy po polsku. Padły odpowiedzi: gile, szpiki i inne takie (o katarze nikt nie wspomniał). Potem ku rozbawieniu publiczności, po instrukcjach tejże, Maria powiedziała "I have a szpiki".

Koncert trwał ponad półtorej godziny, ale gdy Artystka zapowiedziała, że zbliżamy się do końca zdawało się, że minęło może pół godziny. Oprócz wspomnianych tytułów na koncercie były też, a raczej przede wszystkim autorskie utwory projektu OGRE, m.in. nastrojowe A Ilha czy mocno elektroniczne i trochę skoczne Ha Gente Aqui. Bardzo ciekawie zabrzmiało na żywo Reggae da Maria (wykonanie z 2012 r. zamieszczam poniżej). Było super, na bis cała trójka wykonała a capella The Lion Sleeps Tonight - poniżej starsze wykonanie - mam wrażenie, że to w Katowicach było jeszcze bardziej żywiołowe, doprowadziło zresztą do owacji na stojąco.
Nie mam własnych zdjęć, mimo miejsca w pierwszym rzędzie, bo przed koncertem wybrzmiał komunikat, że fotografowanie i nagrywanie jest zabronione. A szkoda, bo tak barwna Artystka byłaby też wspaniałym obiektem do fotografowania. Zamieszczam zatem zdjęcia, które Maria udostępniła na swojej stronie na Facebooku - pozostałe możecie obejrzeć sami - tutaj. Polecam też konto z projektem OGRE na Youtube.

Obrigado Maria João! Obrigado OGRE!





Artyści wraz z organizatorami koncertu (autor zdjęcia Radoslaw Kazmierczak, źródło tutaj)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Portugalskie lektury na drugą połowę wakacji, czyli polecam książki, które niedawno czytałem + KONKURS

Wakacje w pełni, a oprócz wojaży to także dodatkowy czas na czytanie. Dla niektórych może to także czytanie w trakcie PODRÓŻY, bo na pewno są wśród Was tacy, którzy czytają zawsze i wszędzie i bez książki nie ruszają się z domu, jak piszący te słowa. Niektóre z opisanych poniżej książek czytałem na początku roku, a więc już jakiś czas temu, inne z kolei skończyłem przed kilkoma dniami, więc jestem w miarę na bieżąco jednak pisząc tego posta posługuję się opisami, a zwłaszcza komentarzami czytelników z portalu lubimyczytac.pl, który bardzo lubię i na którym mam konto, a opinie innych czytelników często pozwalają mi zweryfikować moje opinie o książce, przypomnieć zapomniane szczegóły albo zwyczajnie zrozumieć niejasne sytuacje opisane na przeczytanych stronach. Pewnie większość z prezentowanych poniżej książek już czytaliście, ale może się zdarzy, że podsunę komuś idealną lekturę na drugą połowę lata. Dodatkowo, dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego Rebis ogłaszam konkurs, w któ

25 kwietnia 1974 - Rewolucja Goździków w sztuce ulicznej dzisiejszej Lizbony i wiecznie żywa pieśń Zeci Afonsa "Grândola, Vila Morena"

Źródło zdjęcia tutaj 25 kwietnia obchodzony jest w Portugalii jako rocznica Rewolucji Goździków – w tym roku już 41. W skrócie można powiedzieć, że był to wojskowy zamach stanu, który doprowadził do obalenia w Portugalii dyktatury Marcelo Cayetano (następcy Antónia Salazara). Nazwa, całkiem przyjemna dla ucha, pochodzi stąd, że żołnierzom wtykano w lufy karabinów właśnie goździki, a całe wydarzenie przebiegło niemal bezkrwawo – zginęły cztery osoby (z rąk tajnej policji DGS – Generalna Dyrekcja Bezpieczeństwa, dawna PIDE – Policja Międzynarodowa i Ochrony Państwa, podczas oblężenia jej siedziby). Następstwem tych wydarzeń była też dekolonizacja portugalskich terytoriów w Afryce i Azji oraz rozpoczęcie procesu demokratyzacji systemu politycznego Portugalii, w której od 1945 r. istniała dyktatura wprowadzona przez Antónia Salazara. Zaczęło się od tego, że 25 kwietnia tuż po północy lizbońska rozgłośnia radiowa Rinasenza nadała zakazaną przez cenzurę pieśń Grândola, Vila Morena

Mariola Landowska - polska malarka w Portugalii (i jej wystawa Mundo Colorido w Open Gallery Moniki Krupowicz w Szczecinie)

Pracownia Marioli Landowskiej w Paço de Arcos Mariola Landowska jest polską malarką mieszkającą i pracującą w Portugalii. Moja historia z twórczością Artystki to jedna z (moich) lizbońskich historii. Pewnego razu, oglądając piękne obrazy i kafle w galerii (której nazwy niestety nie pamiętam) pani z obsługi zapytała mnie, skąd jestem. Gdy usłyszała, że z Polski zapytała, czy znam twórczość Marioli Landowskiej, bo obraz który przed chwilą oglądałem to właśnie jej praca. Gdy przyszedłem do galerii następnego dnia, żeby kupić upatrzony wcześniej kafelek, pani już wiedziała że za kilka dni (bodajże 12 czerwca ubiegłego roku) miał być wernisaż wystawy prac Marioli Landowskiej Mona Lisa i inne w galerii CNAP, na który zresztą mnie zapraszała. Data wernisażu była jednak dniem mojego wylotu z Lizbony do Polski. Po powrocie oczywiście zapoznałem się z twórczością tej znakomitej (teraz już to wiem) malarki, odnalazłem jej profil na Facebooku oraz stronę internetową. Wiele obrazów, które og