Przejdź do głównej zawartości

Mariza wystąpiła w Krakowie (17.04.2016 r.)

Zdjęcie: Ada i Sobiesław Pawlikowscy www.facebook.com/pawlikowscy.photography
W wiosenną niedzielę, dokładnie 17 kwietnia na koncert do Krakowa przyjechała Mariza. Artystka promuje swoją ostatnią płytę Mundo, która ukazała się 9 października ubiegłego roku (pisałem o niej tutaj), i utworów z tego albumu nie zabrakło podczas występu w Krakowie. Ale po kolei.

Koncert składał się z dwóch części, chyba że bisy uznamy za trzecią.
Najpierw na scenę weszli muzycy – Pedro Jóia grający na gitarze akustycznej, José Manuel Neto na gitarze portugalskiej i Yami, który udzielał się na gitarze basowej, ale także wokalnie, w chórkach. Yami jest w Polsce całkiem dobrze znany, występował już u nas wielokrotnie, solo i z innymi artystami (poza Marizą m.in. z Sarą Tavares i Anną Marią Jopek), i pewnie pojawi się jeszcze nie raz. Ma zresztą swój fan club w Polsce, prężnie działający.

Potem na scenę weszła Mariza, ubrana w czarną suknię z czymś w rodzaju dużego wisiora na szyi i rozpoczęła koncert wykonując tradycyjnie utwory fado, z towarzyszeniem tylko gitar, w niepełnym świetle, siedząc tuż przed publicznością z pierwszych rzędów. Od razu zrobiło się nastrojowo co udzieliło się też publiczności, która od początku nagradzała gwiazdę wieczoru gromkimi brawami. Wstyd się przyznać, ale nie rozpoznałem większości z tych utworów po tytułach, poza ostatnim, którym był Primavera, a było ich pięć lub sześć. Mniej więcej po drugim lub trzecim utworze Mariza powitała się z publicznością, przywitała też ambasador Portugalii w Polsce Marię Amélię Paiva, która przyjechała na koncert z mężem. Trzeba dodać, że przywitała się z fanami po polsku, mówiąc Dobry wieczór!


Zdjęcie: Ada i Sobiesław Pawlikowscy www.facebook.com/pawlikowscy.photography
Po krótkiej części z tradycyjnym fado na scenę wszedł perkusista Vicky Marques i rozbrzmiało intro inspirowane utworem Melhor de Mim. W tym czasie Mariza wyszła zmienić sukienkę i rozpoczęła się druga część koncertu. Niestety nie pamiętam już kolejności utworów (po raz kolejny żałuję, że nie napisałem posta od razu po powrocie; sporo Was było na koncercie - będę wdzięczny za uwagi o tym, czego nie napisałem, i co jeszcze Mariza śpiewała itp.), ale na początku były głównie utwory z Mundo. Trochę się obawiałem jak będą brzmieć na żywo, w końcu to nowy materiał i nie fado, okazało się jednak że niepotrzebnie, bo utwory live brzmiały jeszcze lepiej niż na płycie, a sama Mariza była niesamowita. Zmieniła nieco repertuar, ale nie zmieniła sposobu śpiewania, przekazywania przez śpiew emocji i wyrażania tego, co chce przekazać samą sobą. Kilkakrotnie zaprosiła do śpiewania publiczność. Początkowo szło trochę opornie, mimo iż trzeba było powtarzać tylko „once forever, once for all” – był to utwór Padoce de Céu Azul. Potem jednak fani się rozkręcili i było coraz lepiej. Mariza namawiała też do wspólnego śpiewania utworu Rosa Branca i Missangas. Podczas zapowiedzi utworu Meu Amor Pequenino okazało się, że wśród publiczności jest mąż Marizy, bo piosenkę dedykowała właśnie jemu (moja interpretacja była taka, że jest to utwór dla syna, o czym pisałem w recenzji płyty, tymczasem okazało się że dla męża; przy okazji okazało się, że Mariza ma męża ;-)). Rewelacyjna jest koncertowa wersja Almy, nieco zmieniona w stosunku do płyty, z dłuższymi wokalizami, równie genialnie wybrzmiały singlowe Paixão i Melhor de Mim. Przy okazji zapowiedzi piosenki Caprichosa wokalistka opowiedziała, skąd wziął się pomysł, by ją zaśpiewać. Z Googole! To znaczy tam Mariza ją znalazła, szukając argentyńskiej piosenki o portugalskiej dziewczynie. Okazuje się, że ojciec wokalistki, Portugalczyk, wiele lat spędził w Argentynie. Caprichiosa wybrzmiała wdzięcznie i zgrabnie, co doceniła publiczność gromkimi brawami.
Zdjęcie: Ada i Sobiesław Pawlikowscy www.facebook.com/pawlikowscy.photography
Były utwory z Mundo, na początku tylko one, potem Mariza wykonała też swoje największe przeboje. Nie zabrakło pięknego Chuva, była też Primavera, jako ostatni wybrzmiał utwór Ó Gente Da Minha Terra, podczas którego Mariza zeszła ze sceny i śpiewając ściskała ręce słuchaczy siedzących w rzędach blisko przejścia. To gest wykonywany przez Artystkę na zakończenie koncertu nie po raz pierwszy, ale trzeba przyznać, że bardzo miły, a nawet wzruszający. Sama Mariza też wyglądała na wzruszoną, być może tym, że po raz kolejny doświadczyła uznania wśród polskiej publiczności, która jest jej niezwykle przychylna, ceni ją, a bilety na koncerty wykupuje na długo przed występami, jak było i tym razem.

Dla mnie był to bardzo udany koncert, drugi Marizy, na którym byłem. Poprzedni, rok temu w londyńskim Barbicanie (zob. tutaj), bardzo mi się podobał, ale ten w Krakowie był jeszcze lepszy. Być może miało znaczenie to, że tym razem siedziałem bliżej sceny i mogłem dokładnie obserwować co się na niej dzieje, jakie miny robi Mariza (a robi różne ;-)),i co robią muzycy, co zawsze bardzo mnie interesuje.



Za zdjęcia dziękuję: Ada i Sobiesław Pawlikowscy www.facebook.com/pawlikowscy.photography

Zdjęcie: Ada i Sobiesław Pawlikowscy www.facebook.com/pawlikowscy.photography
Zdjęcie: Ada i Sobiesław Pawlikowscy www.facebook.com/pawlikowscy.photography

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Portugalskie lektury na drugą połowę wakacji, czyli polecam książki, które niedawno czytałem + KONKURS

Wakacje w pełni, a oprócz wojaży to także dodatkowy czas na czytanie. Dla niektórych może to także czytanie w trakcie PODRÓŻY, bo na pewno są wśród Was tacy, którzy czytają zawsze i wszędzie i bez książki nie ruszają się z domu, jak piszący te słowa. Niektóre z opisanych poniżej książek czytałem na początku roku, a więc już jakiś czas temu, inne z kolei skończyłem przed kilkoma dniami, więc jestem w miarę na bieżąco jednak pisząc tego posta posługuję się opisami, a zwłaszcza komentarzami czytelników z portalu lubimyczytac.pl, który bardzo lubię i na którym mam konto, a opinie innych czytelników często pozwalają mi zweryfikować moje opinie o książce, przypomnieć zapomniane szczegóły albo zwyczajnie zrozumieć niejasne sytuacje opisane na przeczytanych stronach. Pewnie większość z prezentowanych poniżej książek już czytaliście, ale może się zdarzy, że podsunę komuś idealną lekturę na drugą połowę lata. Dodatkowo, dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego Rebis ogłaszam konkurs, w któ

25 kwietnia 1974 - Rewolucja Goździków w sztuce ulicznej dzisiejszej Lizbony i wiecznie żywa pieśń Zeci Afonsa "Grândola, Vila Morena"

Źródło zdjęcia tutaj 25 kwietnia obchodzony jest w Portugalii jako rocznica Rewolucji Goździków – w tym roku już 41. W skrócie można powiedzieć, że był to wojskowy zamach stanu, który doprowadził do obalenia w Portugalii dyktatury Marcelo Cayetano (następcy Antónia Salazara). Nazwa, całkiem przyjemna dla ucha, pochodzi stąd, że żołnierzom wtykano w lufy karabinów właśnie goździki, a całe wydarzenie przebiegło niemal bezkrwawo – zginęły cztery osoby (z rąk tajnej policji DGS – Generalna Dyrekcja Bezpieczeństwa, dawna PIDE – Policja Międzynarodowa i Ochrony Państwa, podczas oblężenia jej siedziby). Następstwem tych wydarzeń była też dekolonizacja portugalskich terytoriów w Afryce i Azji oraz rozpoczęcie procesu demokratyzacji systemu politycznego Portugalii, w której od 1945 r. istniała dyktatura wprowadzona przez Antónia Salazara. Zaczęło się od tego, że 25 kwietnia tuż po północy lizbońska rozgłośnia radiowa Rinasenza nadała zakazaną przez cenzurę pieśń Grândola, Vila Morena

Mariola Landowska - polska malarka w Portugalii (i jej wystawa Mundo Colorido w Open Gallery Moniki Krupowicz w Szczecinie)

Pracownia Marioli Landowskiej w Paço de Arcos Mariola Landowska jest polską malarką mieszkającą i pracującą w Portugalii. Moja historia z twórczością Artystki to jedna z (moich) lizbońskich historii. Pewnego razu, oglądając piękne obrazy i kafle w galerii (której nazwy niestety nie pamiętam) pani z obsługi zapytała mnie, skąd jestem. Gdy usłyszała, że z Polski zapytała, czy znam twórczość Marioli Landowskiej, bo obraz który przed chwilą oglądałem to właśnie jej praca. Gdy przyszedłem do galerii następnego dnia, żeby kupić upatrzony wcześniej kafelek, pani już wiedziała że za kilka dni (bodajże 12 czerwca ubiegłego roku) miał być wernisaż wystawy prac Marioli Landowskiej Mona Lisa i inne w galerii CNAP, na który zresztą mnie zapraszała. Data wernisażu była jednak dniem mojego wylotu z Lizbony do Polski. Po powrocie oczywiście zapoznałem się z twórczością tej znakomitej (teraz już to wiem) malarki, odnalazłem jej profil na Facebooku oraz stronę internetową. Wiele obrazów, które og