Przejdź do głównej zawartości

„Retornados” Iwony Słabuszewskiej-Krauze – powieść o losach tych, którzy powracali


Retornados Iwony Słabuszewskiej-Krauze otrzymałem od Autorki i Wydawcy niemal natychmiast po wydaniu książki, zaraz potem ją przeczytałem prawie jednym tchem. Nie zdążyłem jednak od razu napisać o powieści, co nadrabiam teraz. Zresztą może to dobra okazja do przypomnienia o książce dla tych, którzy z jakiegoś powodu jeszcze o niej nie słyszeli.

A naprawdę warto ją przeczytać, bo to bardzo dobrze a jednocześnie przystępnie dla każdego napisane historie retornados – osób powracających do Portugalii z likwidowanych kolonii.

Jednak historia Irene opisana w powieści rozpoczyna się już w 1940 roku, gdy kobieta trafia do Lizbony uciekając przed wojną za ocean. Jej losy potoczą się jednak inaczej niż by chciała, spotyka bowiem Eduardo, przystojnego inżyniera, i związek z nim odegra w życiu Irene kluczową rolę, a wydarzenia doprowadzą do 1975 roku i powracających z kolonii Portugalczyków.

Losy Branki i jej mamy poznajemy w 1975 roku, gdy kończy się ich poukładane i całkiem beztroskie życie w angolskiej Bengueli. Branka, tak jak jej mama, urodziły się w Angoli, nastolatka ma przyjaciół, pasjonuje ją malarstwo, jest wzorową uczennicą w szkole. Jej mama jest nauczycielką, mieszkają w wygodnym domu i dotąd myślały, że Angola jest ich ojczyzną w której pozostaną zawsze. Z dnia na dzień muszą porzucić wszystko, spakować dobytek do podręcznych walizek, które mogą zabrać do samolotu, do którego cudem udało im się dostać oraz do dwóch skrzyń, które mają przypłynąć za jakiś czas statkiem. Takich jak one są tysiące, a w Lizbonie robi się ciasno, nie wszyscy mają w Portugalii rodzinę, u której mogą się zatrzymać, a przywiezione z kolonii pieniądze okazują się bezwartościowe.

Jednym z miejsc, w którym decyzją władz zatrzymują się retornados, jest hotel Ritz, który od jakiegoś czasu nie ma gości i grozi mu zamknięcie. Tu poznajemy kolejnego bohatera książki, Jorge, wzorowego pracownika hotelu, niemal z nabożeństwem dbającego o luksusowe wyposażenie, którego nowi goście szokują zachowaniem, zwyczajami i sposobem bycia. Jego uwagę przykuwa pewien mężczyzna, nieco wyróżniający się od pozostałych retornados, bogatszy i zwracający na siebie uwagę Conde. To kolejna historia, której wyjaśnienie znajdziecie pod koniec książki, gdy autorka, sprawnie prowadząc akcję i wątki, rozplątuje ją być może ku zaskoczeniu wielu z Was.

Branca natomiast jest zła, nie wie, co robi w Lizbonie, zupełnie innej od Bengueli, jej miejsca na ziemi. Nie mają pieniędzy, ich skrzynie przypłynęły do Lizbony ograbione, jej mama nie może znaleźć pracy jako nauczycielka, bo wszystkie jej dyplomy, mimo iż opatrzone godłami portugalskiego ministerstwa, okazują się tutaj nieważne, a nastolatka dopiero po jakimś czasie zaczyna chodzić do szkoły. Wybiera się jednak na przechadzki po Lizbonie w nadziei, że może spotka przyjaciela, który prawdopodobnie też tu jest. Nie zdążyli się pożegnać w Angoli, ustalić, jak się skontaktować w Lizbonie i przypadek sprawia, że Branca zauważa w jednej z kawiarni chłopca, jednak z jakiegoś powodu ucieka. Czy jeszcze uda jej się go spotkać? Czy ich losy się jeszcze splotą? Podczas poszukiwań kręte lizbońskie uliczki zaprowadzą ją do szpitala dla lalek, który czytelnicy poprzedniej powieści Iwony Słabuszewskiej-Krauze (Lalka z Lizbony, zobacz tutaj) już znają. Czy zostanie tam na dłużej? Czy znajdzie nić porozumienia z Florindą?

Kolejne spotkania otwierają nowe wątki, które wciągają czytelnika, sprawiając że lektura staje się z każdą stroną jeszcze ciekawsza. Powieść to nie tylko historie ludzi, którzy z różnych powodów trafili do Lizbony oraz tych, którzy musieli ich przyjąć, niekoniecznie z własnej woli. To także świetnie zilustrowana stolica Portugalii – zarówno ta w czasie wojny, jak i ta w 1975 roku. Autorka sprawnie prowadzi nas jej krętymi uliczkami i malowniczymi zaułkami, zatrzymuje się na placach i w kawiarniach. Ukazuje nam się miasto piękne, choć nie wszyscy bohaterowie tak je postrzegają, a bywalcy Lizbony mogą śmiało rozpoznawać miejsca i porównywać je ze stanem dzisiejszym. Mogą obserwować Lizbonę widzianą oczami bohaterów, z których każdy obserwuje i odczuwa ją inaczej, zauważa inne rzeczy, a stolica jawi im się zarówno jako piękne i interesujące miasto, jak i coś brzydkiego, dziwnego i oderwanego od rzeczywistości. Dla retornados było szokiem, że w ogóle się w niej znaleźli, że zostali zmuszeni do powrotu w miejsce, z którego nigdy nie wyjechali, a które teraz miało być ich domem, ojczyzną i miejscem do życia. Nowego życia, które zaczynali często jako starcy, często przestraszeni, wstrząśnięci i zrezygnowani.

Ratornados
Iwona Słabuszewska-Krauze

Wydawnictwo Lira 2023

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Portugalskie lektury na drugą połowę wakacji, czyli polecam książki, które niedawno czytałem + KONKURS

Wakacje w pełni, a oprócz wojaży to także dodatkowy czas na czytanie. Dla niektórych może to także czytanie w trakcie PODRÓŻY, bo na pewno są wśród Was tacy, którzy czytają zawsze i wszędzie i bez książki nie ruszają się z domu, jak piszący te słowa. Niektóre z opisanych poniżej książek czytałem na początku roku, a więc już jakiś czas temu, inne z kolei skończyłem przed kilkoma dniami, więc jestem w miarę na bieżąco jednak pisząc tego posta posługuję się opisami, a zwłaszcza komentarzami czytelników z portalu lubimyczytac.pl, który bardzo lubię i na którym mam konto, a opinie innych czytelników często pozwalają mi zweryfikować moje opinie o książce, przypomnieć zapomniane szczegóły albo zwyczajnie zrozumieć niejasne sytuacje opisane na przeczytanych stronach. Pewnie większość z prezentowanych poniżej książek już czytaliście, ale może się zdarzy, że podsunę komuś idealną lekturę na drugą połowę lata. Dodatkowo, dzięki uprzejmości Domu Wydawniczego Rebis ogłaszam konkurs, w któ

25 kwietnia 1974 - Rewolucja Goździków w sztuce ulicznej dzisiejszej Lizbony i wiecznie żywa pieśń Zeci Afonsa "Grândola, Vila Morena"

Źródło zdjęcia tutaj 25 kwietnia obchodzony jest w Portugalii jako rocznica Rewolucji Goździków – w tym roku już 41. W skrócie można powiedzieć, że był to wojskowy zamach stanu, który doprowadził do obalenia w Portugalii dyktatury Marcelo Cayetano (następcy Antónia Salazara). Nazwa, całkiem przyjemna dla ucha, pochodzi stąd, że żołnierzom wtykano w lufy karabinów właśnie goździki, a całe wydarzenie przebiegło niemal bezkrwawo – zginęły cztery osoby (z rąk tajnej policji DGS – Generalna Dyrekcja Bezpieczeństwa, dawna PIDE – Policja Międzynarodowa i Ochrony Państwa, podczas oblężenia jej siedziby). Następstwem tych wydarzeń była też dekolonizacja portugalskich terytoriów w Afryce i Azji oraz rozpoczęcie procesu demokratyzacji systemu politycznego Portugalii, w której od 1945 r. istniała dyktatura wprowadzona przez Antónia Salazara. Zaczęło się od tego, że 25 kwietnia tuż po północy lizbońska rozgłośnia radiowa Rinasenza nadała zakazaną przez cenzurę pieśń Grândola, Vila Morena

Mariola Landowska - polska malarka w Portugalii (i jej wystawa Mundo Colorido w Open Gallery Moniki Krupowicz w Szczecinie)

Pracownia Marioli Landowskiej w Paço de Arcos Mariola Landowska jest polską malarką mieszkającą i pracującą w Portugalii. Moja historia z twórczością Artystki to jedna z (moich) lizbońskich historii. Pewnego razu, oglądając piękne obrazy i kafle w galerii (której nazwy niestety nie pamiętam) pani z obsługi zapytała mnie, skąd jestem. Gdy usłyszała, że z Polski zapytała, czy znam twórczość Marioli Landowskiej, bo obraz który przed chwilą oglądałem to właśnie jej praca. Gdy przyszedłem do galerii następnego dnia, żeby kupić upatrzony wcześniej kafelek, pani już wiedziała że za kilka dni (bodajże 12 czerwca ubiegłego roku) miał być wernisaż wystawy prac Marioli Landowskiej Mona Lisa i inne w galerii CNAP, na który zresztą mnie zapraszała. Data wernisażu była jednak dniem mojego wylotu z Lizbony do Polski. Po powrocie oczywiście zapoznałem się z twórczością tej znakomitej (teraz już to wiem) malarki, odnalazłem jej profil na Facebooku oraz stronę internetową. Wiele obrazów, które og